Chodzi o granicę polsko-białoruską. Wygląda to teraz nieco inaczej niż ostatnio, kiedy tam byłam. Nie wchodząc w szczegóły, więcej tam sprzętu, wojska, posterunków, radarów. I dobrze. Byłam tam dzisiaj, ale o tym niżej. Wrażenie robią uzbrojone po zęby sylwetki żołnierzy na tle Bugu, radary osłonięte siatką maskującą w kolorach ziemi, a nawet słupki biało-czerwone i białe tablice informujące, że tu jest już Polska. Czytałam, że powstanie zapora elektroniczna wzdłuż białoruskiej granicy na długości 172 km, planowany jest też montaż m.in. ok. 4,5 tys. kamer dzienno-nocnych i termowizyjnych i 1,8 tys. słupów kamerowych. Uważam to za słuszne w obecnej sytuacji politycznej, tak jak za słuszne uważam przyjmowanie uchodźców, ale w trybie określonym procedurami międzynarodowymi. Moim zdaniem pakt migracyjny uporządkuje te sprawy i niekoniecznie Polska na tym straci. A co Wy o tym sądzicie ?
Dziś rano w okolicy podrzucili nam ruscy via Ukraina swoją rakietę na 3 minuty. Matko, 3 minuty, a odrzutowce zdążyły już wystartować! A jeszcze niedawno spacerując z psem widziałam odjeżdżające "do domu" Patrioty, co tu się osiedliły czasowo po wybuchu w Przewodowie . Ledwo pojechały, przyleciała kolejna rakieta, eh!
Kiedy patrzę na ten sprzęt, na żołnierzy, nawet kiedy o tym czytam, ciarki łażą mi po plecach. Nie jestem strachliwa, ale boję się dwóch rzeczy: wojny i choroby, która by mnie unieruchomiła fizycznie. Z całą resztą sobie poradzę:)
A kolejka tirów do granicy ukraińskiej skurczyła się przed świętami o połowę, tak więc nie mieliśmy w okolicy ukraińskich kierowców na wieczerzy.
W święta królowała mgła i wilgoć, teraz zrobiło się sucho i nawet słonecznie, zatem pora na wypoczynek poświąteczny. Święta mnie umęczyły, choć ich nie celebruję, jednak rodzina, małe dzieci i znajomi to i owszem i dostaję rykoszetem:) Jednakże zapowiedziałam już z góry, że całe święta za rok pracuję i nie będzie u mnie żadnej wigilii, świąt i goszczenia się. W ogóle mnie to świętowanie nie bawi. Z każdym rokiem coraz mniej mi się chce tej tradycji. Nie cierpię siedzenia przy stole, zakupów, przygotowań, a potem bałaganu i góry zmywania. Nie lubię też chodzić z wizytą do kogoś, bo nudzi i męczy mnie hałas i gwar rozmów, wolałabym spokojnie zająć się swoimi sprawami. Tak, wiem, niektórzy powiedzą, że dziwaczeję. A ja raczej powiem, że ograniczam zbędne negatywne bodźce. Tak, jak np. dzisiejsza poranna wizyta pana księdza. Przez drzwi mu powiedziałam, że nie mam dla niego czasu i żeby na przyszły rok się nie fatygował. Tylko raz przyjęłam tego gościa w czerni i od tamtej pory się narzuca.
Tak więc, trzeba dbać o swoją psychę i święty spokój:)
Miałam dziś wnuczkę w domu, bo szkoła zamknięta przecież, więc pojechałyśmy do Sławatycz nad Bugiem, na białoruskiej granicy. Ucieszyłam się, bo cerkiew była otwarta i mogłam zobaczyć wnętrze.
Za to kościół jak zwykle był zamknięty.
Przy okazji podpatrzyłam, jak wyrabia się tradycyjne podlaskie sękacze.