Koty mnie obudziły z samego rana, więc wstałam wyjątkowo wcześnie i rozpoczęłam prace wiosenne. Na początek wygarnęłam z kątów mojego przydomowego ugorku resztki suchych liści. Okazuje się, że z trzech przywiezionych z Bieszczad świerczków, są tylko dwa. Jeden po zimie ostał się jako suchy kikucik, szkoda. Bluszcz na płocie zielenieje jak szalony, w gałęziach drzew brzęczy od głośnego sikorzego śpiewu, któremu przysłuchują się z dostojeństwem czarnopióre kosy - nie boją się psa, ciekawskie podglądały mnie przy pracy. Ze świerku na świerk co chwilę przebiegały wiewióreczki, zeskakiwały na ziemię i szukały ukrytych jesienią zapasów. Nie da się zaprzeczyć - wiosna. Na śniadanie po tej pracy zjadłam twarożek ze szczypiorkiem zerwanym w ogródku - siedmiolatka już zielenieje od ponad tygodnia.
czwartek, 22 lutego 2024
Przedwiośnie
poniedziałek, 5 lutego 2024
Też tak macie?
Z blogera mogę korzystać tylko z telefonu komórkowego, gdzie jestem zalogowana od kilku dni, ponieważ w komputerze system prosi mnie o podanie numeru telefonu komórkowego. A w życiu! Jeszcze nie dotarłam do tego, jak to obejść, ale już jestem taaaaka zła! Uważam, że to zamach na moją wolność:) Do Google nie podaję nigdy ani numeru telefonu ani numeru karty płatniczej. Jeśli muszę coś zapłacić w internecie i okazuje się, że jedynym rozwiązaniem jest płatność przez Google to rezygnuję z zakupu. Nie ufam im:) Przypuszczam, że jak wyczyszczę sobie telefon antywirusem, a robię to ręcznie co kilka dni, to automatycznie wyloguje mnie z blogera i już się do niego nie dostanę. Trudno. Pocztę, z której korzystam prywatnie mam na innym portalu.
A chciałam wrzucić parę fotek z karty SD, bo wiosna już przyszła. Ja wiem, że jest dopiero luty, ale dwie doby temu w środku nocy obudziły mnie żurawie lecące wielkim kluczem w świetle księżyca. Z zachwytu nie mogłam potem zasnąć i nie, to mi się nie śniło:) Dzisiaj z kolei w biały dzień wielkim kluczem przeleciały dzikie gęsi. Korzystały z zachodniego wiatru, który wiódł je na wschód na Polesie.
Po niebie lata też dużo samolotów, co w kontekście pojawiających się komentarzy o bliskiej wojnie sprawia, że staje mi serce i włosy na głowie. Przecież ja mam tyle planów:) Mój wrześniowy wyjazd do Portugalii nabrał realnych kształtów, bilety kupione, nocleg wynajęty, urlop zaklepany. Z pewną fundacją usiłujemy zebrać grupę ludzi chętnych wyjechać w czerwcu do Rumunii, bardzo bym chciała, a w pojedynkę trochę się obawiam. Jest pan, który przez cały pobyt będzie nas oprowadzał, ale musi się zebrać skład na busa, zobaczymy.
Styczniowy wyjazd w Beskid Niski nie wyszedł z powodu ulewnych deszczy. To żadna przyjemność taplać się w błocie w strugach deszczu i we mgle, więc wyjazd przełożony na inny nieokreślony termin. Odwiedziłam jedynie pałac w Łańcucie, o czym można przeczytać na moim drugim blogu.
Szykuję się na przyjazd 4 gości, przyjadą z bardzo z daleka i pobędą kilka dni. Oblekanie pościeli, wymiatanie pajęczyn z kąta, większe zakupy... tego typu rzeczy zajmą mi dzisiaj większość dnia, a wieczorem pilnuję dzieciaczków u syna. Ot, zwykła codzienność.