Ciężko być asertywnym. Brak asertywności, jak też jej nadmiar, boli na duszy. Budzi też złość. Tak, jestem niezadowolona. Zła ? Może jeszcze nie. Pochwaliłam się koleżankom (nie są moimi przyjaciółkami, tak dla jasności), że wybieram się w niedzielę na imprezę. Od razu się zainteresowały. Powiedziałam bez ogródek, że to impreza plenerowa, ale płatna, że jest w okolicy miasteczka oddalonego o 50 km. Dałam linka do strony internetowej, popatrzyły, pocmokały - jadą, wszystkie trzy. To było kilka dni temu. Padła propozycja, abym kupiła bilety dla wszystkich, rozliczymy się na wyjeździe. Dziś wiem, że głupia byłam, że się zgodziłam. Dzwonię w niedzielę rano, żeby dobrze i ciepło się ubrały, nie zakładały obcasów i najlepszych ciuchów, bo impra przecież w lesie, grunt nierówny i iskry z ogniska leciały będą, a usiąść będzie można tylko na pniakach. W odpowiedzi jedna oznajmiła, że nie jedzie, bo ksiądz w kościele ogłosił zebranie po południu, a ona jest skarbnikiem w jakimś kościelnym stowarzyszeniu i być musi, i jakoś się ze mną rozliczy. Bez szczegółów, koniec rozmowy. Jakoś się rozliczy, hmmm... zapłaciłam za jej bilet przecież. Reszta czyli dwie, jadą. O dziwo, żadna się nie spóźniła. Profilaktycznie załadowałam do auta kocyki dla nich, bo żadna nie wpadła ta ten pomysł z własnej inicjatywy. Dojechałyśmy bez przeszkód w dobrych nastrojach. Miejsce imprezy ogrodzone, wpuszczają 15 minut przed czasem, byłyśmy 20 minut wcześniej. I już lament, bo jedna potrzebuje do kibelka i to natychmiast. Władowała się bez kolejki i poleciała, no cóż zdarza się. A potem: a skąd tak dużo ludzi, a zimno przecież, czy tu nie ma jakiegoś sklepiku (w lesie ???) albo knajpy? No, nie ma. Na szczęście wzięłam termos z gorącą herbatą, poczęstowałam. Na dużej polanie rozpalone cztery ogromne ogniska, wokół goście, na środku prowizoryczna drewniana otwarta scena. Całość tonęła w tajemniczej ciemności, były tylko pochodnie i te ogniska, w ciszy majaczyły ogromne ośnieżone świerki, przy ogrodzeniu lekko rżały i pochrapywały konie, pięknie było. Wg planu pierwsza część 45-minutowa to występ słowno-muzyczny, potem mały ciepły poczęstunek i druga część kabaretowa. W połowie pierwszej części jedna stwierdziła, że jak biegła do kibelka to wpadła w zaspę, ma teraz mokro w butach i przeraźliwie zimno, dałam koc, ale na mokrość w butach nie bardzo to pomoże, szczególnie, że jak tego buta zdjęła, to się okazało, że jest nieocieplany, a skarpetkę ma cienką, taką rajstopową. Boszsz... Jakoś jednak dotrwałyśmy do końca pierwszej części, choć widać było, że jedna marznie w nogi, a druga siedzi drętwo, może jej balladowa muzyka nie pasuje. Zrobiłam się przez to taka spięta, że nawet ten gorący poczęstunek z garnka podgrzewanego na ognisku nie sprawił mi przyjemności, jakiej oczekiwałam, choć był smaczny. Już się grupa kabaretowa szykowała do występu, gdy nagle jedna mówi, że do denna impra jest, taka bardziej dla młodych, że jest zimno (było około 1 stopnia na plusie), że dymem śmierdzi, i w ogóle wracajmy do domu i ruszyła do bramki wyjściowej. Druga, ta w mokrych butach zawahała się, spojrzała to na mnie, to na tamtą i z wahaniem potwierdziła, że ona też by chciała wracać, bo się boi przeziębić. Szlag! No i pojechałyśmy. Jeszcze żadna mi za bilety nie oddała, o koszcie przejazdu nie wspomnę, bo tego nie uzgadniałyśmy i wzięłam na siebie. Zmarnowana kasa, ale to mniejsza. Ogromnie mi żal zmarnowanej imprezy, ludzie się doskonale bawili, śpiewali, głaskali konie, piekli kiełbaski w ogniskach, a my do domu.
No i tu dochodzimy do tematu asertywności. Mogłam powiedzieć: to siedźcie sobie w aucie, a ja zostanę do końca, ale czy naprawdę dobrze bawiłabym się w czasie tej części kabaretowej ? Mogłam od razu zażądać od nich zwrotu za bilety, ale czy nie miałam prawa zaufać ? Mogłam bardziej współczuć tej w przemoczonych butach, ale czy osoba dorosła jadąc na imprezę w lesie nie wie, że trzeba się odpowiednio ubrać, szczególnie, że o tym rozmawiałyśmy i było zapisane w programie ? A czy one obie nie powinny być bardziej asertywne, czy nie powinny wziąć pod uwagę tego, że to ja chciałam jechać na ten plenerowy występ, to one się do mnie podłączyły ? Bo asertywność to nie jest pilnowanie tylko swojej korzyści, to jest dbałość o siebie bez urażania innych. A ja czuję się urażona.
W związku z powyższym mam postanowienie noworoczne, jedno jedyne: nigdzie z nikim nie chodzę i nie wyjeżdżam, z wyjątkiem kolegi wójta. Żadnych koleżanek na imprezy ani wycieczki, bo to stare baby są:) Co najwyżej na kawę do kawiarni, gdzie każdy płaci sam za siebie:)
No to się wyżaliłam:)
Przez weekend było koło zera na termometrze, dziś nam znowu dopadało śniegu. w końcu to zima:)
Ja bym się upomniała w temacie rozliczenia . A poza tym , popieram : stare baby są . Jak można nie bawić się na taaaakiej imprezie !?
OdpowiedzUsuńPoczekam tydzień, potem się zobaczy:)
UsuńNo nie byłaś asertywna, to masz za swoje ;-)
OdpowiedzUsuńPoza tym upomnij się o kasę, w końcu nie nawiałaś, same chciały!
U mnie wczoraj wiosna, dziś regularna zima!
Nie.prosilam się o towarzystwo, ale chętnie przygarnęłam na imprezę, na całą, nie było mowy o kawałku imprezy ani o jej sponsorowaniu. Uważam, że powinny uszanować to, że gwarantuje podwozke i powrót i kupno biletów i nie marnować mi wieczoru.
UsuńNie, to byłoby bez sensu kazać im iść do auta. Też bym je odwiozła, gdybym była na Twoim miejscu.
OdpowiedzUsuńW ogóle to jestem zdania, że każdy sobie sam powinien ogarnąć transport, tym bardziej jeśli się nie znamy z takich sytuacji, bo po prostu możesz zechcieć zostać dłużej.
Poza tym niektórzy ludzie po prostu nie nadają się do lasu i tyle.
Ja nie chciałam zostać dłużej. Chciałam tylko być od początku do końca imprezy i ani 5 minut dłużej. Z góry było wiadomo ile ona potrwa i w jakich jest warunkach. Nie zapraszałam ale zgodziłam się je zabrać swoim samochodem, więc uważam że nawet jeśli im się nie podobało, to powinny pozwolić mi na udział od początku do końca. Bo to one się do mnie przyłączyły a nie ja do nich.
UsuńW takim sensie: "dłużej niż one", nie że dłużej w ogóle.
UsuńMasz rację.
Żale przyjęte...;o) Przykra nauka...Ale ponoć edukacja jest kosztowna...;o)
OdpowiedzUsuńCzasem mam wrażenie, że starzeję się mentalnie zbyt wolno w stosunku do innych i dlatego nie rozumiem kobiet w moim wieku:))
UsuńJa już nawet się nad tym nie zastanawiam...Chcą się starzeć niech się starzeją, nie moja brocha...;o)
UsuńDzięki za wygrzebanie ze śmieci...;o)
A mój komentarz pewnie w spamie leżakuje...;o)
OdpowiedzUsuńZnalazł się:)
UsuńDobre postanowienie noworoczne! :)
OdpowiedzUsuńAle je też zabieram koleżanki, nawet czasem razem z mężem [swoim], z czego On niekoniecznie jest zadowolony :)
Warto zabierać dla dobrego towarzystwa sprawdzone koleżanki, ja robię to rzadko, bo za mną mało kto nadąży:) i bynajmniej nie mam tu na myśli tempa marszu. Bo nie dla każdego taki na przykład parskający koń w ciemności to cud natury i piękna muzyka, dla niektórych to śmierdzące zwierzę wydające nieartykułowane dźwięki. I mnie trudno przestawać z taką osobą, która na wszystko wokół narzeka i wszystko jej się nie podoba. Bo nawet jeśli mi się coś nie podoba, to mam szacunek dla innych i nie psuje im przyjemności. Dla przykładu powiem, że chodzę z jedną koleżanką do kościoła na koncerty muzyczne, a ponieważ nie jestem kościółkowa i bywa że ta muzyka jest całkiem religijna to nie zawsze mi się te koncerty podobają, ale towarzyszę koleżance bez słowa skargi, bo wiem że ona to lubi i skoro jej obiecałam swoje towarzystwo, to nie mogę jej zmarnować koncertu swoimi negatywnymi uwagami. A i sama często mam z tego przyjemność odkrywając taką muzykę, której nigdy wcześniej nie słyszałam, bo nie zamykam się na nowe wrażenia,
UsuńLekcja niewątpliwie przykra, ale jednocześnie ważna: wspólne wypady tylko ze sprawdzonymi osobami. Szkoda, że panie zepsuły Ci imprezę. A o zwrot pieniędzy warto zadbać. Za dojazd może nie, bo i tak byś jechała, ale za bilety- obowiązkowo- od wszystkich trzech! Może mądraluję, bo sama przez lata też nie byłam asertywna, ale dziś- z perspektywy wieku i doświadczeń myślę, że trzeba umieć zadbać o własne dobro.
OdpowiedzUsuńO zwrocie za dojazd nie było mowy, to jest mój koszt poza tematem. Jedną koleżanka zwróciła za bilet, ta w mokrych butach. Ta co nie pojechała, zaprosiła na ciacho i kawę na jej koszt, to się wyrównało. U trzeciej cisza:) no trudno, pierwszy i ostatni raz.
UsuńJa zawsze słyszę, że jestem za bardzo asertywna.... I tak źle i tak niedobrze...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słoneczną bielą za oknem
Zależy też, kto tę asertywność "mierzy" :)
UsuńI mój komentarz w spamie....
OdpowiedzUsuńMój komentarz chyba wpadł do spamu
OdpowiedzUsuńBardzo podobnie myślimy a ja na pewno mam dość dużo lat ponad Twój wiek. Jestem z tych co to otacza się ludźmi i wiele z nich stało się prawdziwymi przyjaciółmi ale podróże wspólne trzeba dobrze przemyśleć i z całej gamy koleżanek z którymi wybrałam się w podróże tylko jedna tak naprawdę się sprawdza. Młodsza ode mnie o 15 lat, ale nam to nie przeszkadza, czasem mamy jakieś spięcia ale dochodzi do kompromisu, ona bardzo religijna a ja wcale, w czasie podróży musi zaliczyć mszę...nie ma problemu, idę w tym czasie na kawę albo tę mszę zaliczam oglądając kościół czy słuchając śpiewów, ostatnio byłyśmy na mszy w katedrze w Porto...jaka piękna tam była muzyka....a za trzy tygodnie będziemy w Sagrada Familia w Barcelonie, no ciekawa jestem jak tam będzie, ona jest Twoją krajanką . Z pieniędzy rozliczamy się bardzo skrupulatnie, benzyna tez jest rozliczana, lecimy do Barcelony bo nagle się okazało, wczoraj,
OdpowiedzUsuńże zwolniło się mieszkanie córki mojej dobrej koleżanki wenezuelskiej , czyli ''hotel'' za darmo, przy okazji zajmiemy się jej pieskiem...życie jest piękne...
Życzę Ci dobrych wyborów, ale ja a pewnie i Ty świetnie się czujemy też ze sobą samą..
aaaaa, jeszcze dobrze mi się podróżuje z bratem, Kanadyjczykiem, w maju zjeżdża do Polski, robi to co roku i będzie się działo podróżniczo ( poza tym ja podróżuję z nim gratisowo, tak osładza on życie swojej siostrzyczce, ofiarze rewolucji socjalistycznej wieku 21 w Wenezueli😥😪😂 ) pozdrawiam serdecznie
I ja mam taką koleżankę 10 lat młodszą, z którą jakiś czas temu przedeptałyśmy Bieszczady, ale potem z konieczności wpadła w pracoholizm, a jak się z niego wydostała, to poznała niejakiego Dariusza i odstawiła mnie na boczny tor:) I teraz raz na miesiąc dzwoni, przeprasza przez pół godziny, tłumaczy się, potem idziemy na kawę i wraca potulnie do Dariusza:)
UsuńA mnie się w pojedynkę świetnie podróżuje, zwiedza, chodzi na wydarzenia kulturalne, wcale nie narzekam, chyba tak mi najbardziej pasuje. Raz na jakiś czas (średnio raz w miesiącu), gdzieś się wybieram z kolegą W. Wczoraj byliśmy w Łańcucie, a po drodze przedyskutowaliśmy reportaże Hugo-Badera o Rosji i to był pod każdym względem fajny wyjazd.
Myślę, że blogi są też od wyżalenia się (nie tylko do chwalenia, jak ten FB). Też pomarudziłam ostatnio (no, przedostatnio), bo to akurat ja na imprezie nie bawiłam się (ale nikomu nie przeszkadzałam, za bilety zapłaciłam 2 miesiące wcześniej). Te znajome, faktycznie bez względu na metrykę są mentalnie stare. Asertywność asertywnością, ale dawne powiedzonko:" kochajmy się jak bracia, liczmy się , jak Żydzi" zawsze trzeba brać pod uwagę i stosować. Żeby nie myśleć o sobie, jak o tym Polaku po szkodzie. Cóż, całe życie się uczymy (także sztuki obserwacji, poznawania innych ludzi). Mam nadzieję, że owe panie sie z tobą rozliczą, a jeśli nie, to masz je z głowy, będą cię unikać. Czy wiele stracisz?
OdpowiedzUsuńNie przeżywam długo takich spraw, nie jestem pamiętliwa:) wejściówki były po 40 zł, więc to nie jest majątek. Bardziej rozdrażniła mnie postawa koleżanek. Niestety w towarzystwie, które nie zostało sprawdzone, może dochodzić do takich sytuacji, jakie spotkały mnie albo ciebie. Jednak wychodzę z założenia, że należy ratować sytuację w taki sposób, który nie urazi pozostałych.
UsuńLudzie, niestety, w większości są po prostu niewychowani. Może jestem stara (50+), ale w moim pokoleniu (a może tylko w bańce towarzyskiej) takie rzeczy zdarzały się rzadko. Z domu wynosiło się pewne zasady ...
OdpowiedzUsuńNo cóż, te panie to były jeszcze starsze niż 50 plus:) ale tak, zgodzę się, to jest w pewnym sensie brak wychowania.
UsuńJuż tu byłam, czytałam, ale komentarza nie ma. Nic to. Tatiano, śnieg na zdjęciu mówi, że to zima jeszcze. Koleżanki do kitu i nigdy więcej. O zwrot pieniędzy się upomnij, albo przynajmniej im przypomnij. 40 zł piechotą nie chodzi, jak w sklepie tyle zabraknie to zakupów nie zrobisz.
OdpowiedzUsuń