Bardzo dziękuję wszystkim, którzy tu zajrzeli, nie spodziewałam się, że zostanę w Waszej pamięci po tak długiej przerwie:). Mam się dobrze, ale był taki moment, kiedy zajęło mnie życie pozainternetowe, czas nie z gumy, a i straciłam chęć do pisania czegokolwiek, bo panta rei przecież, a co było ważne wczoraj, dziś zostało wyparte przez dzisiejsze "bardziej ważne". Zaglądałam na Wasze blogi, więc mam trochę orientację, co u kogo, choć ze wstydem przyznaję, że bywało, iż traciłam watek, przepraszam:)
Wraz ze zmianą pór roku następuje jakieś wyciszenie i chyba mnie też to dotknęło. Więcej przebywam w domu, bo nie znoszę zimna i ciemnicy o 15.30. Zapewne więc częściej będę zawracać gitarę:) Pracuję, nadal zdalnie (i niech tak zostanie), jedynie raz na jakiś czas jeżdżę do biura, najczęściej wtedy, kiedy mam przygotować kogoś do pracy na zmienionym stanowisku. Eksploruję bliższe i dalsze okolice, bardzo dużo czytam. Nadal nie mam telewizji i nie zamierzam. Na miesiąc włączyłam netflixa, żeby obejrzeć nowego "Znachora". Nie mogę się natomiast zmusić do obejrzenie "Chłopów" w nowej konwencji. Próbowałam kiedyś obejrzeć film zrobiony taką samą techniką "Mój Vincent" i wcale mi nie podszedł, mimo, że malarstwo Vincenta bardzo lubię i postać jego samego także. Niech mnie ktoś do tych "Chłopów" zachęci, akurat grają w kinie:)
Koty w liczbie trzech i piesa nadal ze mną, choć nie dalej jak wczoraj jeden taki sąsiad mówił, że jakiś kotek błąka się po wsi i czy może bym przygarnęła. Byłam asertywna (jestem z siebie dumna:), odmówiłam, choć szkoda mi kotka. Ale mnie też mi szkoda:) Taka trzoda potrafi zrobić niezły bajzel w domu i porządnie przetrzepać portfel:)
O Działach Grabowieckich było ? Chyba nie. Tu jest: Działy Grabowieckie
A o Grzędzie Sokalskiej ? Polazłam pieszo: Grzęda Sokalska
Ale może tak po kolei, chronologicznie... Ostatni wpis był z maja. Potem pojechałam go Grecji na Rodos, jeszcze nie było pożarów. Byłam też na wyspie Symi koło Turcji. Moje klimaty, moja temperatura. Nazwiedzałam się do rozpuku, choć oczywiście było jak zwykle za krótko. Miałam i morze i nieduże góry, podróżowałam publiczną komunikacją i przeszłam pieszo pewnie ze 100 kilometrów, i pływałam katamaranem, ale to akurat dla mnie jest nudne, tak cały czas na wodzie:)
Potem byłam w Bieszczadach na imprezie biegowej, na którą napaliłam się zimą. Było urwanie chmury, błoto po kostki, ślisko i zimnica. Tego dnia stoki płynęły, chmury ciężkie i czarne kotłowały się na wyciągnięcie ręki. Ze składu grupy, do której byłam przydzielona, połowa nie przyjechała, z tych co przyjechali, połowa nie przystąpiła do startu. Z tych co przystąpili, w wymaganym limicie czasowym bieg ukończyły tylko trzy osoby zrzeszone w klubach sportowych, amatorzy w ogonie. Też ukończyłam, ale po czasie, jednak dla mnie nie ma to znaczenia, wszak nie ścigałam się dla wyniku. Pamiątka została i wspomnienia. Przyjazd na ostatnią chwilę, bo w przeddzień padł akumulator w aucie o 22.00 wieczorem, a potem powrót zaraz po imprezie, bo Bieszczady w strugach deszczu i rzekach błota nie nastrajały do wędrowania. Zapamiętam na długo.
W czerwcu byłam też na imprezie Wianki w Turnickim, organizowanej przez stowarzyszenie Niewidzialny Turnicki Park Narodowy w Rybotyczach, to jeszcze było wtedy, kiedy lało:). W ogóle przez cały czerwiec albo lało albo padało:)
Podobnie zresztą, jak podczas czerwcowej imprezy na Roztoczu pod hasłem "Tu mieszka słońce". Owszem, mieszka, ale akurat wtedy kąpało się w deszczu, przynajmniej na początku:) Mimo to obie imprezy dały mi sporo wrażeń i będę je wspominać z przyjemnością.
W lipcu spędziłam pewien czas w Warszawie, ale niewiele zwiedzałam, ponieważ nie w takim celu pojechałam - cel był towarzyski, więc mogę powiedzieć, gdzie było dobre jedzenie, dobre napitki albo desery, ale Warszawy za dużo nie zobaczyłam, gdyż wciąż kręciliśmy się po dość ograniczonym terenie.
W lipcu byłam prawie na Roztoczu...bo w Zamościu:)
... a także na Dolnym Śląsku. Wybierałam się od lat, teraz wreszcie się udało i wróciłam stamtąd zadowolona:) Naoglądałam się zamków, jakich w naszym regionie nie mamy, bo te co mamy, są w całkiem innym stylu.
Początek sierpnia to przeróbka oświetlenia w przedpokoju, malowanie itp, więc tydzień rozgardiaszu, potem przyjechała do mnie z bardzo daleka przyjaciółka z rodziną, a ledwo pojechała, odwiedziła mnie moja górnośląska córka z rodziną, więc pod koniec miesiąca byłam już tak wyczerpana, że marzyłam o urlopie od wszystkiego, a miałam w pracy takowy 2-tygodniowy zaklepany. I mi go odwołali! No i ledwo udało się uskładać tydzień łącznie w weekendem i pojechać w Tatry na sam koniec miesiąca i początek następnego.
Już od dłuższego czasu planowałam we wrześniu udział w Festiwalu Trzech Kultur we Włodawie i się udało. Festiwal trwał trzy dni. Zwiedzałam, brałam udział w prelekcjach, wykładach, koncertach.
Zwiedziłam też we wrześniu kawałek Polesia wokół Sosnowicy, buszując od świtu do nocy po małych wioseczkach i cmentarzach. Na jednym z nich przeprowadziłam śledztwo w celu identyfikacji osób z nagrobków, trochę mi to zajęło, ale udało się:)
...oraz spędziłam kilka dni w Beskidzie Niskim...
... a w listopadzie ponownie znalazłam się na granicy Lubelskiego i Podkarpacia.
Kilka razy byłam w Poleskim Parku Narodowym, na "polowaniu" na łosia (nie upolowaliśmy:), na pożegnaniu żurawi (pożegnaliśmy:) i ostatni raz w listopadzie
Kto ciekaw, wszystko jest tutaj: https://veni-vidi-tatiana.blogspot.com/
Można korzystać z kalendarza albo przewijać do tyłu. Dużo tego, ale ja sama chętnie do tych wpisów wracam raz na jakiś czas, żeby przypomnieć sobie odwiedzone miejsca albo od nowa przeszukiwać jeszcze więcej Internetu w celu odnalezienia jeszcze ciekawszych informacji na temat tego, co widziałam.
Oprócz tego, pracowałam prawie cały czas, uprawiałam działkę, jeździłam na rowerze, spotykałam się ze znajomymi, raz na miesiąc chodzę do filharmonii, byłam na 2 spektaklach teatralnych i na kilku koncertach (najmilej wspominam koncert zespołu Vernyhora oraz koncert Ani Dąbrowskiej), przeczytałam (lub wysłuchałam ) kilkadziesiąt książek - wychodzi mi jedna na 3-4 dni, kto nie wierzy, niech mnie po starym nicku poszuka na LC:). To było bardzo aktywne pół roku, a nie wymieniłam wszystkiego:) Na przykład tego, że czasem opiekowałam się najmniejszym wnuczkiem i najstarszą wnuczką i trzy razy dziennie chodzę z psem co najmniej na pół godziny za każdym razem (i słucham w tym czasie książki).
No i skąd ja miałam wziąć więcej czasu :)?! Teraz przyniosła mi go w prezencie wredna pogoda, od kilku dni zdecydowanie nie odpowiada mi klimat:) Ciemno zaraz po 15.00 - to nie dla mnie, wlazłam do gawry i okazuje się, że znowu będę miała czas na bloga:)
Nie zły maraton zaliczyłaś.
OdpowiedzUsuńRaz się żyje:) A co się zobaczy to moje i się nie odzobaczy:)
UsuńPół roku w pigułce! Pokaźna piguła ;) Gratulacje! Pięknie i owocnie przeżyty czas! Ale nie ma to, jak zieleń na dworze, prawda?
OdpowiedzUsuńOj prawda, prawda! Jakaś ciepłolubna jestem, nie da się ukryć
UsuńNo, jestem pod wrażeniem, a nawet deczko zazdroszczę, zwłaszcza tego Roztocza, bo mam niedosyt 😊
OdpowiedzUsuńTam jest się gdzie powłóczyć rozległy teren, ciekawy krajobrazowo, kulturowo i historycznie. Ciągle natykam się na coś nowego.
UsuńJesień akurat wyciąga mnie z domu i mało teraz siedzę. Czytam też mało, ale to z innych powodów.
OdpowiedzUsuńDo ekranizacji "Chłopów" chyba nic mnie nie zmusi... nacięłam się kiedyś na jedną, która zanudziła mnie na śmierć i nie dotrwałam do końca. A w wersji książkowej przecież to świetna rzecz.
Telewizora też nie mam i nie zamierzam. Netflixa czasami oglądam. Raz na kilka miesięcy mi się przypomni, że mam coś takiego. Mąż ogląda codziennie.
Greckie, czerwone wyspy są piękne. Kamieniste plaże, ostre skały na szlakach, marzy mi się, by wrócić po latach.
Piękne podróże, dają natchnienie do wyruszenia we własną. Lubię takie aktywne życie. :)
Na kanapie to ja siądę jak będę stara:) A poważniej, kiedy jak nie teraz? Z wiekiem jest coraz więcej ograniczeń, garnę wrażenia póki mogę, bo dają mi radość i po prostu lubię to;) Lubię poznawać nowe miejsca, kryją tyle tajemnic i ciekawych historii.
UsuńDokładnie tak. W ogóle to chciałabym mieć sposobność, by na kanapie nie zasiadać nawet jak będę stara. :)
UsuńNo kochana, aż zadyszki dostałam, w porównaniu z tobą prowadzę bardzo leniwe i nudne życie!
OdpowiedzUsuńWarto było czekać na relację !
Och, przypomniałaś mi pobyt na Krecie, kiedy to było i za krótko było...
Imponująca aktywność, brawo Ty!
Miałam jeszcze lecieć do Hiszpanii, ale głupio zrobiłam, bo zapisałam się na wyjazd w biurze podróży i odwołali. Okropnie zła byłam:)
UsuńPodziwiam, podziwiam, że tak intensywnie spędziłaś te miesiące, ale jeszcze bardziej podziwiam, że swoje wrażenia dzielnie spisałaś, moje miesiące począwszy od wiosny też były bardzo intensywne ale nie mogę się zmobilizować by to wszystko utrwalić na blogu. Zajrzałam do veni vidi tatiany i czapka z głowy...tyle pięknych i niebanalnych miejsc i zdjęć..ehhh..chciałabym wziąć z Ciebie przykład i też zabrać się do roboty a chodzi przede wszystkim by tak te zdarzenia utrwalić dla siebie, bo pamięć jest zawodna.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie i cieszę się , że będziesz kontynuować relacje .
O to chodzi, że zanotowalam swoje wędrówki trochę po łebkach. Po pierwsze ten czas.. po drugie prawie wszystko jest w internecie. Po trzecie podczas tego łazikowania poznaje różnych fajnych ludzi, miejscowych albo przyjezdnych i to jest wartość dodana;) Ale to pomijam w swoich relacjach, bo to tylko dla mnie są te wspólne z nimi chwilę.
UsuńDziękuję za komentarz pod moim postem o "Znachorze". Najnowszą ekranizację "Chłopów" widziałam i polecam. Dużo lepsza niż "Mój Vincent", po obejrzeniu którego bolały mnie oczy. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, prawie już do tych Chłopów dojrzałam;)
UsuńPrzyjęłam za pewnik, że będziesz wędrować, i opisy wrzucać na drugim blogu. I się nie zawiodłam. Tak więc schapeau bas! Kawał kraju zwiedziłaś, a ja razem z Tobą. Pozdrawianki serdeczne ślę! :-)))))
OdpowiedzUsuńJakoś mnie pociąga ten świat, przynahmniej na miarę moich możliwości;)
Usuńhttps://mojekonikipolskie.blogspot.com/2018/06/jedziemy-na-wycieczke.html
OdpowiedzUsuńPopatrz na zdjęcie nr 5. Niewątpliwie, ten sam gość siedzi i duma nad światem.
Strasznie dużo ciekawego jak na jeden post. Trzeba czytać i oglądać kawałkami. I powstrzymywać uczucie zazdrości, bo to takie niskie...
No popatrz, to ten sam:)
UsuńChociaż tych parę lat temu, chatynka jego była nienagannie otynkowana i bialutka. Czas leci.
UsuńDużo się u Ciebie działo a co najważniejsze ciekawie i różnorodnie. Intensywnie czytelniczo, kulturalnie i podrożniczo, zjechałaś kawałek świata, przedeptałaś piękne szlaki. Niech ten dobrobyt trwa chociaż jesień to nie zawsze jest dobry czas dla nas włóczykijów 😊.
OdpowiedzUsuńA podasz nicka na LC to sobie podejrzę co czytujesz?
Wysłałam mailem, pozdrawiam
UsuńA mogłabyś jeszcze raz na malamo@op.pl? Dziękuję
UsuńWysłałam wczoraj wieczorem
UsuńAle się nawędrowałaś!!! Moje uznanie :-)
OdpowiedzUsuńNo i cieszę się że do nas wróciłaś.
No i na zimę do żadnej gawry nie wchodż, bo z pewnością juz wszystkie sa przez niedźwiedzie zajęte :-)
Och Stokrotko, ja jak ten niedźwiedź, najchętniej zimę bym przespała;) Łóżko w zimie to moje ulubione miejsce pobytu:)
UsuńWspaniała kumulacja wspomnień...;o) Zimowe misiowanie jest fajne...;o)
OdpowiedzUsuńTak... Żeby jeszcze nie trzeba było na dwór wychodzić. I żeby stworzyć sobie taki letni tunel po mojej prawej, po lewej, za mną i przede mną lato, wtedy wokół za tunelem zima niech se będzie:)
UsuńJesteś kobietą z apetytem na życie, więc nie dziwia mnie Twoje wędrówki i wycieczki, natomiast podziwiam kondycję!
UsuńDoro, niestety, widzę po sobie, że kondycja wraz z upływem czasu mi spada i trochę mnie to przeraża....
UsuńWoow, ile podróży w jednym roku. Podziwiam, tyle Polski ale i świata zwiedzić. Ten rok był u nas słaby w wojaże. Może 2024 będzie intensywniejszy - kto wie.
OdpowiedzUsuńKażdemu co kto lubi. Niektórzy spędzają w domu fantastyczny czas, realizują swoje pasje i talenty, robią najróżniejsze cuda. Ja nie mam żadnego talentu w rękach, za to lubię się włóczyć i poznawać:)
UsuńMelduję, że pokonałam trudności i jestem. Nie mogłam się do Ciebie zalogować, stąd moje milczenie. Cieszę się, że jesteś i że znowu będę mogła Ci towarzyszyć w Twoich wędrówkach. serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za pamięć, miło Cię widzieć. Ja do Ciebie oczywiście regularnie zaglądam i czytam.
UsuńWitaj początkiem grudnia
OdpowiedzUsuńNareszcie jesteś:))) Brakowało mi Ciebie. Zaglądałam tu regularnie raz w tygodni, potem coraz rzadziej... Najważniejsze jesteś.
Dzisiaj przede wszystkim zachwyciło mnie Roztocze. Kocham takie dróżki, przydrożne kapliczki...
Życzę pozytywnego nastawienia pomimo zimy za oknem
Dziękuję za miłe słowa:) Ja też uważam, że Roztocze spodobało by Ci się. Jeżeli jeszcze nie byłaś, czas to nadrobić, najlepiej późną wiosną:) A najwięcej kapliczek jest w okolicach Lasów Janowskich.
Usuń