Doszłam do wniosku, że musze zrobić przerwę. Zamknęłam na dwa dni drzwi od sypialni i salonu i udaję, że nie ma żadnego remontu. Jutro przychodzi pan zrobić to, czego sama nie potrafię i przyjadą nowe regały na książki. Dziś nie robię nic, wczoraj tylko pomalowałam ostatnią ścianę i pojechałam do biura pracować. Wieczorem po powrocie, już po 23.00, szukałam kotów po wsi, bo mi się chłopaki rozlazły. Mają udostępnione wejście do domu podczas mojej nieobecności, ale tylko kociczka była w domu. Na szczęście oba koty były razem pod płotem trzecich sąsiadów, gdzie mieszka młoda kotka i urządzały jakieś serenady:) Moja siła przekonywania była większa i grzecznie przyszły do domu.
W pracy powoli się uspokaja w jednym, ale widzę narastające problemy w czym innym. Jestem dobra w szukaniu dziury w całym i zameldowałam od razu o zagrożeniu, co zostało pod razu przyjęte do naprawy, choć tyle dobrego. W tej robocie najgorsze jest to, że wierchuszka nie widzi całości zagadnienia, tylko swój czubek. W tym przypadku jednak lepiej widać z dołu, ale nie zawsze nam szarakom daje się wiarę. Dla odreagowania napięcia z ostatnich dwóch tygodni, poszłam z rana z piesą poszwędać się po lasach, tym razem na dłużej. Możliwe, że niedługo z powodu komarów i innych muszek przestanę zapuszczać się w głęboki las, więc trzeba korzystać, póki zagrażają nam tylko kleszcze (nienawidzę ich! pryskam się i psa, bo mnie potwornie brzydzą, a jest ich plaga).
Las pełen połaci konwaliowych krzaczków, choć jeszcze nie kwitną.
Teraz będzie nieco kulinarnie. Oglądacie kanał na YT "Pierogi z kimchi" ? Prowadzi go urocza Wiola ze Śląska, która mieszka w Korei. Przesympatyczna niezmanierowana osoba. Czasem obejrzę jakiś jej film, bo są bardzo sympatyczne i niedługie:) W jednym z nich podała przepis na pierogi chińsko-koreańskie i zrobiłam. Przepyszne, choć z mięsem:) Potrzebowałam jednak przygotować obiad, którym nasyci się facet, więc nie mogły to być listki sałaty i plasterek pomidora:)
Tu jest film:
A niżej moje pierogi, na etapie przygotowania i gotowe do konsumpcji, niestety nie mogłam znaleźć pałeczek w tym bałaganie ( a mam przecież !), więc jedliśmy widelcem. Nie lubię sosów na occie, więc nie zrobiłam go, jak w przepisie Wioli, wystarczyło, że pierogi były mokre od sosiku, który się wytworzył podczas przyrządzania. I powiem Wam, pomysł podsypywania ciasta na pierogi mąką ziemniaczaną jest genialny.
Polecam, proste do zrobienia, bardzo smaczne, a zawsze coś innego niż pospolite z serem i ziemniakami (żeby nie rzec wredne ruskie:)
A kiedy szłam po szczypiorek na działkę, zastałam tam mojego kota na haju pod krzakiem kocimiętki:)
A jeszcze chciałam dodać, że w sobotę byliśmy w Żelazowej Woli. Było bardzo wesoło, sympatycznie, mimo deszczu i zimna, ale samo miejsce jakoś specjalnie mnie nie zachwyciło. Owszem, fajny park, ale niewiele więcej. Może jakbym była sama, to podjechałabym jeszcze do Kampinosu, do Sochaczewa albo gdzieś jeszcze w pobliże, ale sama Żelazowa Wola to za mało...
Po więcej zdjęć i opowieści zapraszam TUTAJ
No i tak poleniwszy się rano, zasiadłam do pracy etatowej, która zaraz kończę i będę czytać książkę o Józefinie, tej od Bonapartego. A wiecie, że była starsza od Napoleona o 6 lat? Jak się z nią żenił, on miał 27 lat, a ona 33. W tamtych czasach była już trochę stara:)
Też mam ten impas, że lasy kocham przez cały rok, im dziksze tym lepiej, podmokłe jeszcze lepiej, ale latem nie do przejścia, chyba że w skafandrze.
OdpowiedzUsuńNie ukrywam jednak, że często mimo wszystko włażę. Różnie się to kończy. ;]
Na pewno bez problemu jest na jogging, tylko nie wolno się zatrzymywać i jest ok.
Żelazową Wolę pamiętam trochę z wycieczki szkolnej. Ani jedno zdjęcie mi się nie zachowało, ponieważ aparat przestał działać, a dowiedziałam się o tym dopiero w domu.
Wczoraj się przekonałam, że komarom wszystko jedno czy idziesz wolno, czy uprawiasz jogging - chmarami atakują niezależnie od tempa poruszania się:)
UsuńTen kot na haju mnie rozwalił.
OdpowiedzUsuńKocimiętka jest posiana jak sama nazwa wskazuje, specjalnie dla kotów:)
UsuńNo to kotek chyba w pełni szczęścia. Nabrałam ochoty na pierogi :). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTe pierogi są naprawdę smaczne, spróbuj zrobić, każdy chyba potrafi według tego przepisu:)
UsuńTrochę przerwy od życia nikomu nie zaszkodzi, tak że ten.... :-))) Pijany kot fajnisty! A pierogi to ja mogę jadać na okrągło cały rok, tylko niestety leń jestem i zdarzają mi się baaardzo rzadko, a te Twoje apetyczne jak nie wiem co!
OdpowiedzUsuńŻyczę spokojności w tym zwariowanym świecie! :-))))
Przerwa nie jest od życia, przerwa jest od remontu, właśnie po to żeby pożyć;)
UsuńDzisiaj akurat wścieklizny dostaję, bo miał przyjść pan do takich prac, których ja nie wykonuję, bo nie mam narzędzi, No i przyszedł przed weekendem, a dziś miał skończyć i tyle go było.
Do Wioli na YT zaglądam, nawet ją zaklepałam na stałe. Ma fajną rodzinkę, obejrzałam wizytę w Polsce i uśmiałam się, kiedy Sonu (synek Wioli) występował w roli tłumacza między ojcem w dziadkami. Kot na haju przebija wszystko 😺 Buszowanie po lesie jak najbardziej zachwycające, konwalie też 🙂 Zaś jeśli o wierchuszkę chodzi to zawsze widzi tylko czubek własnego nosa, doły ma w głębokim poważaniu... z reguły... usiłuję sobie wyjątek przypomnieć i znalazłam tylko jeden.
OdpowiedzUsuńPięknej wiosny!
Wczoraj wiosna była piękna, 20 stopni na plusie, a dzisiaj chyba znowu poszła "do lasu". Ale przynajmniej dobrze, że dziś akurat mam robotę w domu.
UsuńPierogi wyglądają obłędnie, uwielbiam wszelkie kluchy.
OdpowiedzUsuńMy kiedyś odwiedziliśmy Szafarnię.
Ja podziwiam konwalie i bzy w ogrodach, cudny zapach i piękny widok!
Aż sobie wygooglałam Szafarnieę, bo nazwa miejscowości jest mi obca. I widzę, że ośrodek Chopinowski powstał w miejscu, gdzie Chopin był dwa razy na wakacjach:) No rzeczywiście bliskie związki:) to tak jak w niedalekiej miejscowości ode mnie jest wystawa Kapuścińskiego, bo raz tutaj był na wakacjach:)
UsuńNa takie pierogi mogę dać się zaprosić...;o)
OdpowiedzUsuńA są dość oryginalne, więc spokojnie mogą robić za główne danie na proszonym obiedzie:)
UsuńKoty już rodzą się na haju :-) A poza tym kocham konwalie!
OdpowiedzUsuńKonwalie właśnie zaczynają kwitnąć, powinnaś wybrać się na spacer do lasu;)
UsuńMasz najlepszy przepis na odreagowanie stresu, kontakt z naturą:-) ciekawy pomysł na podsypywanie pierogów mąką ziemniaczaną, muszę spróbować; z własnego podwórka - do ciasta kopytkowego zawsze dodaję łyżkę mąki ziemniaczanej, są gładkie, miękkie i nie rozgotowują się. Czytam aktualnie "Przełęcz" K.Domaradzkiego o tragedii na przełęczy Diatłowa, skończyłam "Archangielsk" R.Harrisa, lubię takie przeplatanki fikcji z historią:-) Lubię zapach konwalii, ostatnio wąchaliśmy kwiaty miesiącznicy trwałej, pachnie nią pół lasu:-)
OdpowiedzUsuńBBM: U mnie pod oknem rosną konwalie i peonie. Bardzo lubię te zapachy.
OdpowiedzUsuń