No i po weekendzie. Przez połowę dni padało. Drugą połowę udało się uratować. Wybierałam się jedynie na jednodniówki ponieważ w tak zwanym międzyczasie skrobałam ściany i gruntowałam je. Paznokci już prawie nie mam. Po pierwsze nie wszystko da się zrobić w rękawiczkach. A po drugie nie wiem jak to się dzieje, że rękawiczki całe, a w środku kurz i gruz:) Dodatkowo działka wołała o nasadzenia. Zatem przeżyłam ten weekend łapiąc pięć srok za ogon. Synowi coś stało się z łękotką i niestety w niczym mi nie pomoże. To ja im musiałam pomóc pilnując przez jeden dzień dzieci kiedy biegał po chirurgach, prześwietleniach i ostrych dyżurach. Jeszcze podjadę do sklepu po zakupy i wracam w pracowy kierat. A w pracy jakaś masakra i urwanie głowy. Myślałam że przez te kilka dni sprawy wygasną, ale gdzie tam. Koleżeństwo z utęsknieniem czeka mojego powrotu. Ja sama na podstawie wiadomości z messengera widzę, że potrzebna jest moja interwencja.
Zakwitły bzy.
Jeśli kogoś ciekawi, gdzie byłam w weekend, zapraszam TUTAJ oraz TUTAJ
Serdecznie pozdrawiam wszystkich odwiedzających.
Smakowicie to rabarbarowe ciasto wygląda i właśnie mi przypomniało, że przecież też mam na działce rabarbar. Pracowity weekend miałaś.
OdpowiedzUsuńJeszcze ponad dwa tygodnie będzie kocioł. A potem sobie odpocznę w ciepłych krajach:)
UsuńZ rabarbaru smażę też dżemik, bardzo lubię do naleśników.
U nas tez wycieczki jednodniowe, w tym grillowanie u syna w ogrodzie.
OdpowiedzUsuńPogoda dopisała, choć mogło być ciut cieplej, ale brak deszczu to i tak nagroda.
Och, remont, sypialnia czeka, ale nawet strach myśleć!
U nas był placek drożdżowy:-)
Bardzo lubię drożdżowe, ale jako osoba oczekująca rezultatu tu i teraz, nie zawsze mam do niego cierpliwość:)
UsuńDo końca tygodnia będzie u mnie koniec prac w sypialni, tylko jeszcze będę czekać na szafę:)
Piękne miejsca odwiedziłaś, zajrzałam w linki:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, te wpisy miały wyjątkowo dużą "oglądalność":)
UsuńU mnie tak sympatycznie wyszło, że do pracy szłam w dni deszczowe, a w pozostałe na jednodniówki. :)
OdpowiedzUsuńSzczęściara:)
UsuńWycieczki jednodniowe z powrotem wieczorem do własnego łóżka są dla mnie ok. Lubię wieczorem posiedzieć na własnej kanapie, poczytać, przerobić parę rzędów na drutach, i porozmawiać o kończącym się dniu. Chętnie przy lampce wina. Będziemy nadal koncentrować się na takich dziennych wyprawach, także przez Mirkę, bo ona oczywiscie jest na pokładzie.
OdpowiedzUsuńO, to syn ma nieciekawie, wysiadywanie w weekendy i święta na ostrych dyżurach jest nieciekawe. Zdrowia życzę.
Niestety, ja bym chętnie pojeździła na dłuższe eskapady, bo okolice już objeździłam:) Przyjdzie na to czas w czerwcu.
UsuńU syna nie jest tak źle, jak się zapowiadało, już jest na chodzie, dostał parę zastrzyków z kolagenu, cos przeciwbólowego i dolegliwości szybko ustępują.
I u mnie na osiedlu kwitną bzy. Wspaniały widok. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńU mnie w tym roku bez w pełnej krasie, z czego jestem dumna, bo sama sadziłam taki maluśki krzaczek kilka lat temu. A drugi rośnie mi zwyczajnie z bzowego patyka wsadzonego w ziemię, zakwitnie pewnie dopiero za dwa lata
UsuńU mnie też pierwsze będzie rabarbarowe...;o)
OdpowiedzUsuńSmacznego:) Będę też robić na kruchym.
UsuńWitaj początkiem maja
OdpowiedzUsuńI u mnie kwitną już bzy.
Tak, jednodniowe wycieczki są najlepsze.
A ciasto to mi nawet zapachniało.
Cóż, ja też w ten długi weekend pracowałam.
Pozdrawiam żółto -zielono za oknem
Może nam się poszczęści i gdy inni będą pracować, my będziemy odpoczywać:) Pozdrawiam wiosennie.
UsuńWidziałam te kwitnące bzy. Kasztanowce również zdążyły przed maturą.
OdpowiedzUsuńPonieważ temat matur już mnie od dawna nie dotyczy, to dopiero na widok kwitnących kasztanowców przypomniałam sobie o nich. Czterdzieści parę lat szybko zleciało:)
UsuńU mnie też ciągle padało. Kocham bzy.
OdpowiedzUsuńCóż, mówi się, że cały maj będzie deszczowy i zimny, szkoda, bo to bardzo piękny miesiąc
UsuńU mnie majówka byłaby w pełni udana, gdyby 2 maja nie wydzwaniała do mnie koleżanka z pracy .... po nic. Dodam tylko, że koleżanka była w pracy, a ja na urlopie...
OdpowiedzUsuńA wiesz że miałam podobnie? Mam koleżankę w pracy, którą bardzo lubię, jest bardzo miła, ale żeby podjąć decyzję musi się skonsultować:) ale chyba z tego powodu, że darzę ją wielką sympatią nie poczułam się urażona.
UsuńA rzuć te remonty, szkoda czasu wiosennego i Twoich rąk:-)
OdpowiedzUsuńPogranicznicy pilnują, koleżanka na roztoczańskim zlocie się rozchorowała, odeszła do auta i pojechała do domu, od razu był telefon, dlaczego oddaliła się od grupy. Miałyśmy tylko wydłużone gęby, kiedy dowiedziałyśmy się, że wszystko widzą, nawet nasze kucanie za krzaczkiem na siku:-) Wysiałam rabarbar, ale tak to wszystko mizernie rośnie, zimnica.
Mam nadzieję skończyć odnawianie sypialni do końca tygodnia:). A podglądania sikających nie zazdroszczę pogranicznikom:)
UsuńNo zimno bardzo, spoglądam na sałatę i na rzodkiewki gruntowe, ale one takie maluśkie i tak powoli rosną, że nie mam serca ich skubać, więc czekam i czekam aż podrosną...
U mnie kwitnie kalina. Mało jednak mnie na zewnątrz, bo jakaś zaraza mnie dorwała, albo po prostu pyłki się uaktywniły. Co trochę wyjrzę zza drzwi, a już pół dnia prycham i kicham, i szlag mnie trafia. Turystów u nas też mnóstwo, więc trenowanie rowerka nie za bardzo wychodzi. Nie mówiąc o inflacji, bo ta to mi dopiero dzisiaj ciśnienie podniosła, jak wracałam z warsztatu. No dobra! Dość marudzenia! Wiadomo, że trzeba zacząć oszczędzać. Za dwa tygodnie jednodniówka szlakiem dworków kaszubskich, a potem wrzesień i Bieszczady oraz okolice Zakopca - to ostatnie to kuzyn z odzysku znaleziony i obiecał niewielkie skubanie! :-))))
OdpowiedzUsuńSerdeczności ślę!
Widziałam już kwitnące kaliny, ale albo ja mam jakieś późniejsze odmiany albo mikroklimat u mnie jest taki, że wszystko zakwita mi później. Tawuła z jednej strony domu cała w bieli, a z drugiej strony jeszcze nawet nie ma zamiaru kwitnąć. Jednak jak znam życie, to wieczorem któregoś dnia zobaczę, że do kwitnięcia jej daleko, a rano będzie cała w bieli.
UsuńTe dworki kaszubskie to brzmi bardzo ciekawie