Minął miesiąc od czasu, kiedy ostatnio zaglądałam na bloga. Możliwe, że nikt inny też tu nie zaglądał, w końcu o niczym ciekawym tu nie piszę. W Bieszczadach byłam i wróciłam, już dawno TU o tym pisałam. W tym czasie intensywnie pracowałam zawodowo, naprawdę jestem tym zmęczona. Dałam z siebie wiele i jestem z tego zadowolona. Dostałam nagrodę od Prezesa:) Pół szafy sobie za to kupię, zatem kwota niewielka, ale u nas tak jest, że uważa się, iż powinno wystarczyć uściśnięcie dłoni i osobiste gratulacje, niestety.
Jakbym tak miała podsumować, to:
- byłam na trzech koncertach - wrażenia średnie,
- raz w teatrze - extra!
- na dwóch większych spotkaniach towarzyskich i dwóch małych - też extra,
- spędziłam tydzień z wnuczką,
- przebiegłam marszobiegiem 167 km,
- odbyłam - nie licząc Bieszczadów - jedną wycieczkę krajoznawczą - za mało!
- przeczytałam dwanaście książek (kto nie wierzy, może sprawdzić w LC:)
- kupiłam materiały na wybieg dla psa i w poniedziałek budujemy,
- kibicowałam starszej córce w kupowaniu działki na dom pod czeską granicą,
A kto chciałby nagotować zupy szczawiowej, to zapraszam na pobliskie pole:)
Plany na następny miesiąc bogate, bo w niedzielę chrzciny wnuka, potem remont sypialni, potem rajd po Grzędzie Sokalskiej, potem Żelazowa Wola i koncerty Szopenowskie, w końcu Grecja i będzie już czerwiec. Strasznie szybko ten czas ucieka:)
Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze. Lecę czytać "Tajemnice Rutheford Park", nawet mnie wciągnęło:)
Uwielbiam zupę szczawiową ! Sporo się działo u Ciebie . Zdradź co to za koncerty . Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKoncerty chórów a capella, jeden koncert był naprawdę fantastyczny, ale te dwa to już tak średnio. A chodziliśmy, bo kupiliśmy karnet na cały festiwal:) Liczyłam, że może któryś będzie miał w repertuarze muzykę gregoriańska, ale niestety.
UsuńWidzę, że oprócz mnie są jednak na świecie inni wielbiciele zupy szczawiowej:)
Nawet nie przypuszczałam, że szczaw się hoduje na takich wielkich polach.
OdpowiedzUsuńTwoje sprawozdania z wycieczek zawsze są interesujące.
Też pierwszy raz w życiu widziałam takie duże pole szczawiowe:)
UsuńPierwsza zupa szczawiowa w tym roku już za mną.
OdpowiedzUsuńKocham kiedy życie się kreci, dzieją się rzeczy i zostajemy bywalcami tych i owych miejsc. Warto płynie nasz strumień. :)
Dla mnie najważniejszy jest ten bagaż wrażeń, który powoduje że życie ma smak i barwę:) dopóki się życie kręci, dopóty żyję:)
UsuńCzas ucieka ale jak ciekawie u ciebie, piękne zdjęcia, bardzo ładnie mieszkasz.
OdpowiedzUsuńCzas ucieka galopem, już się martwię, że jest koniec kwietnia i niedługo znowu zima:))
UsuńTylko przyklasnąć i pozazdrościć- żyjesz pełnią życia! A blog bardzo ciekawy. Zawsze zaglądam tu z przyjemnością!
OdpowiedzUsuńDziękuję, to bardzo miłe, co piszesz. Staram się czuć, że żyję, staram się, aby każdy dzień był inny od poprzedniego. Codziennie staram się zrobić coś dobrego dla siebie, w końcu jestem dla siebie najważniejsza:))
UsuńKocham fiołki (cudowna fotka!) i zupę szczawiową.
OdpowiedzUsuńWitam w klubie wielbicieli zupy szczawiowej:) najczęściej bowiem spotykam się z opinią, że kto by jadł takie kwaśne zielsko:)
UsuńA fiołki niestety przeminęły, jeszcze tylko są te leśne
Dużo aktywności zmieściłaś w tym czasie i dużo planujesz. I dobrze bo szkoda marnować cenny czas. zupy szczawiowej nie znoszę.
OdpowiedzUsuńJakbym słyszała moje dzieci:) od dzieciństwa twierdziły, że zupy szczawiowej nie znoszą i że to zielone powoduje u nich odruch wymiotny:) a ja czasem lubię oczywiście z jajeczkiem i ze śmietaną oraz z ziemniaczkami:)
UsuńNa zupę szczawiową chętnie wpadnę, zwłaszcza jeśli z jajkiem!
OdpowiedzUsuńTo wszystko przez miesiąc? nie do uwierzenia!
Ja z wnukiem prawie dwa miesiące z małymi przerwami, więc wycieczek mniej, niż zwykle.
Równie intensywnego kolejnego miesiąca!
Jotko, wyłącznie z jajkiem i zabielana śmietaną:) tak to wszystko przez miesiąc i dlatego śmignął mi jak z bicza trzasnął. Podziwiam cię za dwa miesiące z wnukiem. Ja nie dałabym rady:)
UsuńCzyli w tym czasie działo się całkiem dużo :). Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziało się dużo a najwięcej w pracy, która bardzo mnie zmęczyła, na najbliższe dni zaplanowałam odpoczynek.
Usuńa właśnie wczoraj czy przedwczoraj się zastanawiałam co u ciebie
OdpowiedzUsuńLuka i Rudzielec Cudni!
Ach... kwitnące jabłonie!
Trollatrolla
No jakoś rudy najbardziej zżył się z Luką. Łazi za nią, śpi z nią w jej w legowisku...
UsuńA u mnie wszystko dobrze, właśnie wróciłam z imprezy chrzcinowej i przyjęłam pozycję horyzontalną po 10 godzinach na obcasach:)
Jak przyszedł czas, zaglądałam codziennie!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to pole szczawiowe tak daleko! Uwielbiam zupę szczawiową, z jajeczkiem na twardo i odrobiną śmietany! Mniamuśność jak talala!
Bieszczady przede mną jeszcze, ale już na początku września mamy nań wycieczkę w tamte strony. Nie mogę się doczekać!
Serdecznie pozdrawiam!
Dotychczas spotykałam tylko ludzi którzy o zupie szczawiowej mówili, że to paskudztwo, więc miła niespodzianka, że spotkało tu się więcej wielbicieli tego dania:)
UsuńBardzo dziękuję za pamięć i wizytę na blogu;)
Ja zaglądałam często, ale zapominam o tym drugim blogu podróżniczym:-) a Ty skrótem poleciałaś bardzo:-)
OdpowiedzUsuńDziś u mnie zupa szczawiowa z jajkiem, lubię. Mam jeden rządek szczawiu, tyle wystarczy, mąż miał uraz smakowy od przedszkola, ale jakoś się przekonał /nie miał wyjścia/:-) pozdrawiam serdecznie.
Dla mnie zupa szczawiowa to pierwsza potrawa wiosenna pochodząca z własnego ogródka. No i szczypiorek i natka pietruszki. Lubiłam ją zawsze, od dzieciństwa. Może dlatego, że nie chodziłam do przedszkola;)
UsuńZaglądami czytam😃😃Podoba mi się Twój poukładany i ciekawy swiat.
OdpowiedzUsuńSzaczawiowa! Lubię, ale koniecznie bez jajka, jajko w zupie dla,mnie jest niejadalne.
Jak to w życiu, nie wszystko da się poukładać, ale zawsze twierdzę, że wiele rzeczy da się jeszcze zmieścić pomiędzy zaplanowanymi sprawami. Przede wszystkim należy działać zadaniowo. Cokolwiek się w życiu zdarzy, to jest to kolejne zadanie do wykonania, a nie żaden dopust boży albo pech:) dzięki temu żyje mi się znacznie lepiej, niż osobom ze skłonnościami do tragizowania. Poza tym w życiu najpierw widzę białe, szare a czarne dopiero na końcu:)
UsuńNo i cudnie! Głaski dla zwierzyńca.
OdpowiedzUsuńZwierzyniec wdzięczny za głaski:)
UsuńSzczawiowa, pyszności! Ależ mi narobiłaś ochoty!
OdpowiedzUsuńAkurat teraz jest na nią pora, nie ma co czekać, trzeba korzystać z młodych listków:) Nie wiem, czy wszyscy tak robią, ale ja do zupy szczawiowej dodaję czosnek, jest o wiele lepsza niż bez niego.
UsuńWieki całe szczawiowej nie jadłam, nawet o niej zapomniałam. Mama robiła pyszną i lubiłam. Babcia z pola albo z łąki szczaw przynosiła, tego nie wiem, nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńZwierzaczki wyraźnie poczuły do siebie sympatię jak Franek do moich psiepsiołków :) Przywiązanie futrzaczków jest prawdziwe, szczere, nieudawane, niewymuszone . Wyprzytulaj od ciotki :)
Rudy z piesą wybitnie się zaprzyjaźnił, bardziej niż inne koty. Razem śpią, razem się bawią i razem wychodzą na spacer:) zgodnie z życzeniem zostały dzisiaj wielokrotnie wytargane;)
UsuńWitaj końcówką kwietnia
OdpowiedzUsuńDobrze, że jesteś. Brakowało mi Ciebie.
Nie wiedziałam, że mogą być takie pola szczawiowe. A zupy takiej dawno nie jadłam.
Jak zawsze zachwyciła mnie przydrożna kapliczka
Pozdrawiam nadzieją na lepszy maj