Wyczaiłam okazję, Storytel za 17,50 pln full pakiet, jestem szczęśliwa, bo moja dotychczasowa aplikacja do audiobooków przestała mnie satysfakcjonować, wszystko z niej co wartościowe już mam przez te kilka lat odsłuchane, a nowości dodają wolniej niż słucham, poza tym dużo jest tam literatury przez malutkie l, co nawet nie wiem, czy literaturą można nazwać, bo chodzi o produkcje niejakiej Świst, Banach, Mirek, Rogozińskiego itp. Nie czytam tego typu książek. Co prawda mam ją za darmo, więc nie likwiduję, ale Storytel mnie na ten moment rajcuje, bo wreszcie mogę sobie do woli posłuchać opowieści Wajraka i pani Iwony Kienzler, którą kocham za jej książki biograficzno-historyczne. Oczywiście książki te można także czytać w postaci ebooka, ale ja do czytania mam mnóstwo papierowych. Te do słuchania są dla mnie idealnym rozwiązaniem na czas prania, sprzątania, jazdy samochodem, spacerów psem i... biegania:) Tak, do biegania. Bo nieco biegam. Zależy od dnia i od pogody: od małej pętelki 2,5 km przez średnią 6,4 km, po dużą czyli 9,8 km. Tylko na tej małej dam radę cały czas biec, na tych dłuższych jest to marszobieg. Zazwyczaj zabieram psa, więc biegnę do czasu, kiedy musze się zatrzymać, aby poczekać na piesę, potem znów trochę biegnę i tak w kółko. Na tę krótką trasę jej nie zabieram. Biegam od dwóch tygodni, prawie codziennie. Mam trzy cele: nabrać kondycji, zrzucić nieco wagi (przez ostatnie dwa tygodnie kilogram mniej) i potrenować do Biegu Rzeźnika:) Mam takie marzenie, aby w czerwcu pobiec w Bieszczadach na 12 lub 16 km:) Oczywiście, jeśli zdrowie dopisze i nie okaże się, że siadły mi kolana lub kostki, które bardzo się przy bieganiu obciążają, a od zawsze to były moje "pięty achillesowe". Na razie trwam w postanowieniu i mam nawet kilkoro kibiców:) Wspiera mnie syn i córka, i synowa, i bratowa, i kolega, i nikt mnie nie zniechęca i nie demotywuje, a nawet wręcz przeciwnie. Jestem im wdzięczna:)
W ostatni weekend byliśmy w Lasach Janowskich na jasełkach w osadzie Kochany. Znów, jak w roku ubiegłym jechaliśmy jakąś dziwną trasą, bo tam trafić jest naprawdę trudno:) Jednak impreza wynagrodziła niedogodności drogi.
Zdjęcia z telefonu, wyszły jakie wyszły:)
Było bardzo wesoło, muzyka, duże ognisko, żywe zwierzęta - osiołki, wielbłądy, konie... drobny poczęstunek... dwie godziny jasełek i herodów. Oczywiście, najbardziej podobał się diabeł:)
Drugiego dnia pojechaliśmy do miasta na spacer i na coś słodkiego. Mnóstwo pięknych kawiarenek, pubów, restauracji. Zszokowała mnie kolejka na deptaku - około 30 osób ustawiło się do okienka pączkarni. Za dużo zachodu, żeby się w tę kolejkę ustawić, ale kiedyś trzeba będzie spróbować tych niewątpliwych pączkowych cudów, choć osobiście ich za bardzo nie lubię.
Gratuluję sportowych postanowień, kibicuję! :) Spacery i jasełka urocze...
OdpowiedzUsuńDobrego dnia!
Dziękuję i dziękuję:)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Tęcza w zimie czasem się zdarza, niedawno i u mnie była! A z kolankami uważaj, bo to najważniejszy staw, łatwo o jakiś uraz!
OdpowiedzUsuńU nas, niestety Jasełek nie ma. No i takich kolorowych kamieniczek!
Serdeczności posyłam!
Od dziecka miałam problem z klękaniem w kościele aż w końcu przestałam tam chodzić:)) Ale jestem ostrożna, żeby się nie przeforsować, choć prawdę mówiąc koń ma cztery nogi i też się potyka:)
UsuńWszystkiego dobrego.
Całkiem fajna ta Twoja codzienność, ale to dlatego, ze potrafisz ją sobie wyreżyserować.
OdpowiedzUsuńPewnie bym zrobiła to samo z pączkiem dla pana, choć przyznaję, że trochę to ryzykowne, al może trzeba było powiedzieć, ze bardzo nie lubisz siadać przy stoliku sama i że byłabyś wdzięczna za towarzystwo... bardzo lubię to Twoje miasto, jest urocze nawet w deszczu, teraz za 1,5 godziny mogę do niego dojechać i pospacerować po tych kolorowych uliczkach, co już kilka razy zrobiłam...pozdrawiam
Właśnie skończyłam dyskusję z koleżanką, ona mnie przekonywała, że życie jest okropne. (nie przekonała mnie:), a ja ją, że sama je sobie takim urządziła (też mi nie uwierzyła:) Wiele zależy od nastawienia do życia, robię co mogę, żeby życie mnie cieszyło i udaje mi się to.
UsuńTeraz z zakupami chyba każdy się ogranicza, ale może przez to będzie mniej wyrzucanej żywności.
Och, podziwiam za to bieganie, ja jakoś do biegania nie mam zacięcia, wystarczą mi spacery i marsz.
OdpowiedzUsuńFajnie spędziłaś czas, zdjęcia świetne i klimacik iście świąteczny jeszcze.
Tęcze bywają, dostałam fotki od znajomego, po burzy śnieżnej właśnie tęcza, w styczniu!
Coraz więcej starszych ludzi rezygnuje z niektórych zakupów, na co z przykrością się patrzy!
Biegałam w młodości , nawet należałam do klubu sportowego. Sukcesów nie miałam spektakularnych, nie byłam nigdy najlepsza, ale też nie byłam najgorsza, a najlepiej biegało mi się na setkę albo w sztafecie. Potem przez kilkadziesiąt lat nic. Ale że lubię chodzić i ten bieg bieszczadzki trochę mnie nakręcił to co mi szkodzi spróbować:) nie mam w planie wygrać, bo w takim biegu biegną również - oprócz amatorów - trenujący aktywni sportowcy i to oni zajmują miejsca w czołówce. Mnie wystarczy że zacznę i skończę:) mam dużo lat i za krótkie nogi, żeby liczyć na coś więcej niż zakończenie biegu:) A to że sobie teraz też trochę biegam daje mi nadzieję że zrzucę trochę sadełka bo mi się przez zimę nieco przytyło:) co prawda wszystkie ciuchy nadal dobre, ale jednak czuję się za ciężka.
UsuńJeśli lubisz książki historyczno - biograficzne to polecam serię "Damy xxx" Kamila Janickiego . Na inne tematy też sporo pisze, ale seria o kobietach ważnych dla naszej historii jest wyjątkowa.
OdpowiedzUsuńPoszukam tej serii, lubię ciekawe biografie. A że trochę feminizuję, to taka o kobietach pewnie mi przypadnie do gustu, dziękuję za polecenie:)
UsuńNa niecodziennosc to nawet spektqakularnie u Ciebie sie dzieje. Na nude nie narzekasz, zreszta, skad mialabys znac takie uczucie, nieprawdaz?
OdpowiedzUsuńTroche sie pogubilam z wnuczetami, ile ich juz masz? Wiem, ze jedna urodzila sie, jak bylam na rehabilitacji z uszami, to juz dobrach kilka lat, 8, 9?
Co do pana i paczka. Niestety tak bedzie sie dzioalo coraz wiecej, to jest moja obawa. Ceny szybuja w góre bez opamietania. U nas bulki to juz prawie luksus, w prawdziwych pieniadzach jedna kosztuje jedna dawna marke!
(euro to dla mnie pieniadze do zabawy, tutaj jestem jak Franzusi, dalej przeliczaja na franki...)
Ludzie beda rezygnowac z takich w sumie drobnych przyjemnosci jak paczek, co w sumie skonczy sie tak, ze piekarnie zaczna plajtowac, bo towar bedzie zalegal. I tak dalej w ten desen.
Pozdrawiam serdecznie!
A co to nuda? Nie doświadczyłam:)
UsuńWnucząt mam czworo od trojga moich dzieci, trzy dziewczynki, prawie 9 lat, prawie 6 lat, 4 lata i jednego chłopczyka 4,5 miesiąca. Ten mały jest taki fajny, zabawny, rozchichrany gadułka:) jeszcze nie słyszałam, żeby płakał.
Drożyzna powoduje, że będziemy kupować tańsze, a więc gorszej jakości produkty, co za kilka lat odbije się na naszym zdrowiu. Chyba wiosną zwiększę powierzchnię swojego warzywnika:) Będzie zdrowiej, choć niekoniecznie taniej.
Auć, na samą myśl o bieganiu już dostaję zadyszki i bolą mnie nogi:-) ale pewnie jakby człowiek wdrożył się, to nie byłoby tak źle, dlatego podziwiam bardzo. Do tego Bieg Rzeźnika, to już poważna sprawa. Dziś idziemy świętować do przedszkola Tosi, rozczulają mnie te dziecięce imprezy, wierszyki, piosenki, a czasami nawet łzy. Smutne to bardzo, kiedy człowieka nie stać nawet na pączka.
OdpowiedzUsuńJa też dostaje zadyszki, ale z każdym dniem coraz później:) i też bolą mnie nogi, ale łydki już przestały, uda bolą wciąż:) W zimie ciężej z powodu grubszego ubrania i butów,bo nie chce się przy okazji przeziębić marznąc. Więc owszem lżej się ubieram niż na zwykły spacer, ale jednak bluzę i lekka wiatrówkę zakładam, a to wazy. Nie wybieram się na najdłuższy rzeźnicki bieg, ale na jeden z najkrótszych;) W kategorie, na którą się zapisałam w zeszłym roku wygrała kobieta 61 letnia:)
UsuńMoja wnuczka (też czteroletnia) uwielbia robić ciasto. Potem nie ma kto zjeść.
OdpowiedzUsuńSama?:) Niesamowite:) może będzie jakąś słynną mistrzynią kuchni:)
UsuńAleż gdzie tam! Ze mną. Ale namawia mnie właśnie tymi słowami.
UsuńMoja najstarsza od zawsze chętnie robi ze mną.pierogi, ostatnio nawet się jej udają;)
UsuńCudownie, że biegasz. Czekałam tylko aż wspomnisz o tym, że Twoi sąsiedzi mają kolejny powód do tego, żeby nazywać Cię dziwaczką ale skoro nie, to super 🙂. Mam nadzieję, że wygrasz Bieg Rzeźnika 😉.
OdpowiedzUsuńJa audiobooków nie lubię, nie umiem się skoncentrować, jedyna opcja to taka żebym siedziała w bezruchu i nie robiła nic oprócz słuchania co jest bez sensu, wtedy lepiej czytać.
Historią o pączku mnie wzruszyłaś. Też mi się to w głowie nie mieści, że kogoś nie stać na słodki kaprys. A przecież taki pączek to nie jest belgijska czekolada albo ręcznie robione bombonierki.
Na sąsiadów niewiele zwracam uwagi, a widza mnie na pewno, bo najkrótsza pętelka jest przez wieś:) Nie planuje wygrywać biegu, wystarczy, że go przebiegne od początku do końca, mogę nawet być ostatnia:)
UsuńNa początku mialam tak samo z audiobookami, aż trafił mi się Gwiezdny Pył na płycie:) Słuchałam w samochodzie urzeczona, choć prawie wcale nie czytam takiej literatury:) Wsiąkłam, słucham książek już pewnie z 10 lat. Nie każdą da się posłuchać, te cięższego kalibru lepiej jednak czytać. Audiobooki jednak mają tę przewagę, że mogę słuchać na spacerze, przy pracy na działce, przy sprzątaniu, w czasie jazdy... Świetna sprawa, jak dla mnie.
Trzymam kciuki za "Rzeźnika" !! Sama się wybierałam, ale mój Kardiolog wpadł w histerię...;o)
OdpowiedzUsuńJa na wszelki wypadek nie pytam ani kardiologa ani ortopedy:)
UsuńNie ma im co głowy zawracać ;) w razie czego na forach biegowych trzeba pytać :)) zawsze ktoś coś doradzi, podpowie, użali się, wesprze dobrym słowem :)
UsuńLidio, wysłuchałam w czasie biegania parę podcastów i przyswoiłam sobie pewne rzeczy, stanowczo tylko odrzucam dożywianie się jakimiś sztucznymi białkami i innym świństwem:) Nie zamierzam po 60-tce zostać sportowcem:)
UsuńBieganie to zdecydowanie nie moja bajka... Próbowałam i przekonałam się, że biegacza ze mnie nie będzie. Ale za to rower... :)
OdpowiedzUsuńRynek wydawniczy niestety zalany jest książkami fatalnej jakości... Całe szczęście to my decydujemy, co czytamy :)
I jeszcze nasunęła mi się jedna refleksja... co to za czasy, że człowieka na jednego pączka nie stać - tu zgadzam się z Tobą, ale ... co to za czasy, że ludzka życzliwość może być zupełnie inaczej odebrana....
Miłego dnia :)
Nie zamierzam zostać biegaczką, interesuje mnie tylko ten jeden bieszczadzki bieg, na który mam ochotę od 12 lat,, żałuję że nie pobiegłam jak byłam młodsza:)
UsuńMyślę, że od zawsze ludzie nie lubią, jak się nad nimi ktoś lituje, o to mi chodziło. Nie każdy ma umiejętność przyjmowania życzliwych gestów. Sądzę, że właśnie starsze czyli także moje pokolenie ma z tym problem. Często słyszymy, że "nikt nie musi się nade mną litować". Ja się nad panem nie litowałam, po prostu spontanicznie go poczęstowałam i chciałam, żeby tak właśnie to zrozumiał.
Polecisz może coś z lżejszych audiobooków?...
OdpowiedzUsuńChętnie polecę, ale podaj mi proszę dla przykładu ze trzy tytuły, które czytałaś i Ci się podobały, żebym mogła zorientować się co lubisz:)
UsuńMatyldo, jeśli masz konto na lubimyczytac.pl to znajdziesz mnie po nicku Zielonapirania, mam publiczną biblioteczkę
UsuńNie mam konta na lubimyczytac, ale pogadam z synem- być może założy mi to konto. Z "luzackich" tytułów to oczywiście Tajemniczy ogród czy Baśnie japońskie /i nie tylko/ . Lubię powieści obyczajowe, ale ostatnio szukam czegoś relaksacyjnego. Dzięki za zainteresowanie!😘
UsuńCzytam inną literaturę, ale czasem zdarzają się wyjątki:) Polecam Zofii Szymanowskiej "Opowieść o naszym domu". Lekka opowieść siostry Karola o idealnym niemalże dzieciństwie na Kresach. "Gawędy o wilkach i innych zwierzętach" Marcina Kostrzyńskiego, "Po słonecznej stronie ulicy" Domu Rubiny, "Simona" Anny Kamińskiej. Obyczajówek prawie wcale nie czytam, bo aby książka mnie zainteresowała, musi mieć wyraźny wątek dramatyczno-psychologiczny, mocny dylemat moralny i musi być napisana ładnym językiem i dobrze zredagowana. Szczególnie polskie tzw pisarki o to nie dbają,więc trzymam się od nich z daleka . Chyba nie ma w mojej biblioteczce lekkiej literatury, więc trudno mi coś polecić. Może spodobały by Ci się "Kroniki portowe" Annie Proulx?
UsuńKorekta: Rubina ma na imię Dina, słownik w telefonie zrobił z niej Dom:)
UsuńDzięki. Rozumiem, że Simona jest o Simonie Kossak?Tej książki nie czytałam, ale czytałam książki Simony Kossak o zwierzętach i roślinach.Ciekawa osobowość i ciekawie pisze. Kronik portowych nie czytałam,ale oglądałam film- jeśli powstał na podstawie tej powieści. Film znakomity. Dzięki. Polecenia interesujące.
UsuńTak,"Simona" to książka o Simonie Kossak. Teraz czytam jej książkę.
UsuńKroniki portowe to powieść, na podstawie której powstał film. Książka znacznie ciekawsza, więcej wątków i ogólnie bardziej wartościowa. Jeśli lubisz o zwierzętach, to powinna Ci się spodobać Zew Kalahari Delii i Marka Ovens. Jest bardzo dużo fajnych książek, martwię się, że nie dążę wszystkich przeczytać:)
Gratuluję Ci rozpoczęcia treningów :) Jeśli kiedyś biegałaś, to organizm tego nie zapomina, a czas jest bardzo dobry, jeśli chodzi o rozpoczęcie treningów. Sama mam na biegi ostatnio trasę około 4 km - bo inna jest za ciemna o tej porze jeszcze i po powrocie trochę się roluję. W końcu po coś człowiek kiedyś te rolery kupił ;)
OdpowiedzUsuńCóż, mam parę miesięcy, aby się rozruszać. Celowo rozpowiadam o swoich planach, żeby mieć większą motywację:) Zresztą i bez tego jestem zmotywowana, bo jest parę rzeczy, które chce w życiu zrobić i bieg w Bieszczadach to jedna z nich:)
UsuńPodziwiam za bieganie i dbałość o zdrowie i kondycję i trzymam kciuki, żeby kostki i kolana były w świetnej kondycji i pozwoliły spełnić marzenie wzięcia udziału w biegu :))
OdpowiedzUsuńZawsze czytam Twoje posty z ogromną przyjemnością i ciekawością. Dziś bardzo zasmucił mnie fragment o emerycie i pączkach. Niesamowicie wrażliwa jestem na takie sytuacje, nie mogę pogodzić się z tym, że ludzie, którzy całe życie pracowali dla tego kraju, na starość muszą odmawiać sobie każdej przyjemności i żyć tylko tak, aby przeżyć. Nie uogólniam, wiem, że nie wszyscy, ale zdecydowana większość emerytów tak właśnie żyje. Brakuje im nawet na leki i wielu nie wykupują, bo musi zostać im grosik na chleb... smutne...
Pozdrawiam serdecznie, Agness:)
Z natury jestem człowiekiem leniwym, ale i zadaniowym:) Biegać dla idei nie chciałoby mi się, ale mam zadanie do wykonania i to mnie motywuje do włożenia butów i wyjścia na krótszą lub dłuższą trasę. Dziś 5,8 km marszobiegu, bo strasznie wieje, aż zatyka oddech.
UsuńSprawy emerytur chyba nikt nie załatwi. Składając wniosek miałam udokumentowane prawie 40 lat, w tym jeden urlop wychowawczy. Dostałam za to kwotę X emerytury. Moja bratowa mając 30 lat pracy oraz trzy urlopy wychowawcze poszła na emeryturę 10 lat wcześniej. Zarabiałyśmy w stosunku do średniej płacy mniej więcej tyle samo. Kiedy ja zarabiałam i odkładałam coraz większe składki, ona dostawała waloryzację, przez co teraz ma w porównaniu do mojej emerytury, kwotę X + ponad 1000 pln. Wielu ludzi tyle nie zarabia. Sprawiedliwe ? Moim zdaniem absolutnie nie. Ale przecież to nie jej zasługa ani moja wina, więc jej nie zazdroszczę, a wręcz przeciwnie, cieszę się, że ma tak wysoką emeryturę.
Dwie moje koleżanki szykują się na emeryturę. Jedna ma dokładnie 26 lat pracy, ale przez ostatnie 12 lat nie pracowała ani dnia, ciesząc się rolą żony przy zarabiającym nieźle mężu. Druga odwrotnie, kiedyś pracowała tylko na bezskładkowe dzieła lub na czarno, teraz pracuje na etacie dopiero od około 8 lat. Jakie będą ich emerytury ? Na pewno niskie. Jednak odpowiedzialność za to ponoszą one same w takim samym stopniu, jak system emertytalny.
Chyba nie ma kraju, w którym program emerytur byłby sprawiedliwy i spełniał oczekiwania. Niektóre kraje nie mają go wcale.
Wszystkiego dobrego, Agnes
Przepiękne zdjęcia. W pierwszej chwili, gdy zobaczyłam zdjęcia miasta nocą, myślałam że to Lublin. (mój Lublin) Pozdrawiam!^^
OdpowiedzUsuńWidać dobre oko:) To Lublin:)
UsuńWitaj szarym dniem
OdpowiedzUsuńNa bieganie mnie nie namówisz, ale na rower jak najbardziej. Ale trzymam kciuki za powodzenie.
Piękny ten Lublin
Pozdrawiam delikatnym powrotem zimy
Ja też bardziej lubię rowerowa nie, ale dopiero od wiosny, gdy będzie sucho.
UsuńPozdawiam
Twoje bieganie podziwiam. Od zawsze nie znosiłam biegać. Podziwiam kondycję, a będzie jeszcze lepsza :)
OdpowiedzUsuńLublin nawet w deszczu piękny. Byłam 2 lata temu we wrześniu, na Starym Mieście było pełno ludzi.
Zauważyłam ceny drożdżówek w Lublinie. U nas już prawie 4 zł (bez grosza, efekt psychologiczny, że niby jeszcze 3 zł) i to w małym miasteczku.
Przypominasz mi, że mogę uciąć forsycje do wazonu. Ale nie warto mi na razie, jadę na 3 tygodnie do sanatorium, gałązki chyba wcześniej zakwitną, nie zobaczę. Jeszcze zdążę zrobić sobie wiosnę w zimie po powrocie :)
Jeszcze nie ma czego zazdrościć:) Owszem, powolutku się rozkręcam, prawie codziennie albo troszkę dalej albo troszkę szybciej pobiegnę, ale na przykład dziś wcale, bo pogoda taka, że jest to niebezpieczne. Sportowcem na pewno nie zostanę, mam tylko plan na ten jeden bieg, takie spełnienie marzenia:)
UsuńZawsze mnie ciekawiło, co się robi w sanatorium i czy to nie jest pobyt z gatunku nudnych:) I czy można się do woli wyspać ?:)
Udanego pobytu
Piękna i budująca historia z tym pączkiem. Mam nadzieję, że kiedyś ktoś podobnie zachowa się wobec Ciebie. Trzymam kciuki za bieganie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWolałabym, aby mnie było stać na pączka:) Ale wiem, o co ci chodzi - o to powracające dobro. Osobiście wierzę w ludzką życzliwość.
UsuńWszystkiego dobrego