niedziela, 6 listopada 2022

Listopad

Obejrzałam czeski film. Film nosi tytuł: "Niewinny człowiek" . Ktoś zabił Aneżkę. Kto ? Nie wiadomo. Ale we wsi mieszkają żydzi, więc to na pewno oni. I tu dochodzi do dramatu niewinnego człowieka. Ten kryminalny film  2-częściowy, w sumie prawie trzy godziny oglądania, oparty jest na prawdziwym wydarzeniu z 1899 roku. Porządna rzemieślnicza robota i wcale nie przeszkadza, że czeski:) Kto ma amazona, temu polecam, kto nie ma, może znajdzie gdzieś indziej, nie wiem. Na pewno warto go obejrzeć. Na YT jest po czesku pod tytułem "Zločin v Polné" :) Dodatkowym atutem jest fajna muzyka Frantiska Segrado, aż szkoda, że jest jej tam tak mało. Tu akurat inna piosenka, ale też przyjemnie się słucha tych ballad.

No i cóż tam u mnie ? Ano, dobrze. Pracuję, czytam, spaceruję, słucham muzyki (obecnie Clio, młoda francuska piosenkarka - clip niżej) od czasu do czasu ktoś do mnie wpadnie na kawę, czasem ja do kogoś. Byłam raz na maratonie teatralnym (trzy sztuki pod rząd w teatrze alternatywnym, cztery godziny w świątyni sztuki, cudny wieczór:) Nabyłam bilety na wystawę Magia Starożytnego Egiptu w Muzeum Narodowym i na wystawę Beksińskiego - to przede mną i chwilę muszę poczekać, bo bilety (szczególnie na Beksińskiego) cieszą się powodzeniem.

Byłam też w znajomym sadzie pomagając w pracy przy zbiorach. Jako wynagrodzenie dostałam kilkadziesiąt kg jabłek, więc codziennie teraz do śniadania jest szklanka świeżo wyciśniętego soku jabłkowego na zimno albo na ciepło z cynamonem (polecam, pychotka;), a w trakcie dnia kilka jabłek na surowo. Piekłam też struclę drożdżową z jabłkami i zapiekałam z nimi ryż. Jabłka rządzą jesienią:)

Bardzo lubię tę piosenkę i teledysk, jest w nim wiele z tego, co kocham: błękitne morze, ciepły piasek, jasne niebo, słońce, białe spodnie, trampki, plecak, podróż...:)  Nie wiem o czym jest piosenka, ani ta ani żadna inna tej wykonawczyni, ale dźwięk i obraz podobają mi się i słucham albo z YT albo na spotifayu.

Miałam dziś gościa i poszliśmy rano na spacer na łąki, na których było dość mokro, więc wróciliśmy przed południem w przemoczonych butach. Zaszliśmy w miejsca, gdzie nigdy nie byłam, mimo, że mieszkam niedaleko od 10 lat. Zazwyczaj łąki te obchodzę z drugiej strony i to już po przymrozkach, gdy bagno zamarznie, żeby się nie utopić. Tym razem odnaleźliśmy przejście niewielkim mostkiem przez rzekę koło gospodarstwa. Teren łąk jest dość rozległy, otoczony zalesionym bagienkiem. Widzieliśmy mnóstwo sarnich śladów; miejsca, gdzie przychodzą do wodopoju; białe i szare czaple, chmary drobnych, lecz głośnych ptaszków. Na czubkach drzew siedziały ptaki drapieżne obserwując z góry okolicę. Piesa się wybiegała, nawet pogoniła zająca, a my nasłuchaliśmy się odgłosów przyrody i fajnie sobie pogadaliśmy. Łąki kończą się polem uprawnym w sąsiedniej wsi i polną drogą, którą w sezonie letnim wjeżdżają na łąkę kosiarki, więc zawróciliśmy i drogę powrotną pokonaliśmy tą samą trasą.

Jak widać, nawet w najbliższej okolicy po latach można odkryć fajne miejsca. Następnym razem jednak pójdę tam w kaloszach. Jutro się okaże, czy przemoczone nogi wyszły mi na zdrowie. Na razie wszystko w porządku i nic nie zapowiada przeziębienia. Dawno nie chorowałam:) Właściwie to od kilku lat nie choruję, na zwolnieniu byłam chyba ostatnio 3,5 roku temu, gdy skręciłam nogę. Szczęśliwie nie miałam w ostatnich latach nawet kataru. I na nic się nie szczepiłam:) A! Od choroby odkleszczowej zaszczepiłam się ubiegłego lata. 

Tymczasem za drzwiami...




Ostatnie obrazki, prawie letnie, upolowane w słoneczny dzień, jeszcze przed nocnym przymrozkiem, kwiaty są już tylko wspomnieniem. 













W międzyczasie był 1 listopad i wędrówki po cmentarzach. W tym roku zorganizowałam to tak, że groby swoich bliskich odwiedziłam z chryzantemami i lampkami 28 i 29 października, żeby nie robić tłoku w święto listopadowe. Akurat była piękna pogoda, ludzi co prawda dużo, ale jeszcze nie tłum, więc spokojnie obeszłam wszystkie cmentarze. W tym roku odwiedziłam też grób Brata zmarłego dwa miesiące temu... A 1 listopada wzięłam w pracy dyżur i spokojnie przesiedziałam go w domu, bo pracy nie było prawie wcale. Oczywiście jednak, zgodnie z tradycją raczyłam się cukrem w cukrze czyli szczypką, tradycyjnie kupioną na straganie koło cmentarza. Można się z tego śmiać albo nawet patrzeć z politowaniem, ale ja lubię te słodycze i zawsze je kupuję, i nawet dorosłe moje dzieci przynoszą je do domu chowając przed dziećmi małymi z powodu właśnie tych 100% cukru i same pałaszują w ukryciu:)


A skoro święto 1 listopada minęło, to niektórzy myślą już o Bożym Narodzeniu:)

Powyższe zdjęcie zostało zrobione wczoraj w sklepie budowlanym dokąd udałam się po karnisz do kuchni i farbę do ściany. Koty notorycznie wchodząc/wychodząc przez okno ubrudziły przyokienną ścianę i jak dalej będę po nich wycierać to dotrę zaraz do gołego tynku, muszę więc odmalować kawałek.

Nie tylko sklepy myślą o świętach. W mojej pracy są już układane grafiki świąteczne, wszak pracujemy 365 dni w roku. W zespole kierowników niższego szczebla jest nas cztery osoby, obecnie wszystkie to kobiety. I jak zwykle tylko ja i jeszcze jedna koleżanka, zawsze ta sama, zadeklarowałyśmy po dniu pracy w okresie świąteczno-noworocznym, a dwie pozostałe jak zwykle nie. Dni do obsadzenia jest pięć, dla każdej przynajmniej po jednym. Wkurzyłam się w piątek, bo do poniedziałku musimy mieć gotowy podział i wymusiłam na tych dwóch wybór dni pracy. Złe były, bo liczyły, że my dwie pozostałe obsadzimy całe święta. Wyciągnęłam wtedy grafiki na wszystkie święta i długie weekendy 2022 roku i okazało się, że pracowałam w każdym terminie (inna sprawa, że mi to pasowało, ale one nie muszą o tym wiedzieć:). Sumarycznie wyszło, że pracuję w wigilię, ale dzień wcześniej będę miała wolne, aby się ogarnąć i mam dyżur w noc sylwestrową, co mi też nie przeszkadza, ale nikt inny tego dyżuru nie chciał wziąć. Dyżur jest zdalny, więc mi pasuje. W zamian mam solenną obietnicę, że Wielkanoc to tylko one dwie wezmą w całości i ja mam wszystkie dni wolne. Zobaczymy:) Czasem wolę pracować w święto, żeby mieć wolne w innym terminie i bez urlopu skumulować 4-5 dni wolnych.

Skoro tym sposobem dotarłam do klimatów noworocznych to jeszcze powiem, że wykupiłam wczasy na Rodos w maju. Już się nie mogę doczekać:) Mam już zamówioną opiekę do zwierząt i jestem gotowa już się pakować, tylko że to jeszcze pół roku:) Oczywiście do tego czasu mam jeszcze inne plany wyjazdowe, ale krajowe. Nawet planowałyśmy z córką wyjechać na święta, ale ceny pobytów 4-5 dniowych powaliły mnie. I nie chodzi o to, że mnie nie stać, tylko nie lubię płacić za nic. Tydzień pobytu dwa tygodnie wcześniej lub dwa tygodnie później kosztuje nawet trzy razy mniej niż te 4 dni w święta. Za to samo z wyjątkiem kolacji wigilijnej. Uważam, że to zdzierstwo, więc pojadę, gdy będą obowiązywały normalne ceny.

Dobrej nocy wszystkim, a ja jeszcze poczytam godzinkę "Wiek cudów" Karen Thompson Walker, bardzo niepokojąca lekturę:)

29 komentarzy:

  1. Mam ogromną ochotę na wystawę o Egipcie. Nie wiem tylko czy zdążę... A Lublin jest taki piękny nocą

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez mi sie zdarza, po ponad 35 latach życia tutaj, odkryć coś nowego. Od jakiegos czasu mam ochotę pójścia do początku, źródła naszego strumyka, gdzie się on zaczyna. W parku wpada do lokalnego, dużego potoku.
    Własne jabłka to wspaniała sprawa, zajadam się też kwasnymi, nie ma nic lepszego jak tak właśnie ekologiczne jabłka.
    Co to jest dokładnie ta Szczypka? Bo dzięki Gackowej, poznałam jedynie pańską skórkę, sprzedawaną dla dzieci przy cmentarzach w okolicach WŚ. Tez pyszna!
    Idę zaraz na długi spacer z Miroslawa9, potem obiad i książka, Netflix zlikwidowaliśmy, czytamy ostatnio wiecej. Bo w telewizji same nudne programy najczesciej, oprócz czasami na różnych regionalnych, reportaże, te są zwykle dobre.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczypka Lubelska to taki słodycz sprzedawany na odpustach i przy cmentarzach w okolicach 1 listopada. Jest słodki do porzygania:) swoją nazwę bierze stąd że wygląda jak szczapa drewna czyli takiego kawałka drewna na rozpałkę w piecu.Każda szczypka owinięta jest w osobny celofanowy papierek. Nie należy dawać wiary przepisom na szczypkę publikowanym w internetach, wychodzi z nich nie wiadomo co a nie szczypka:) prawdziwa tak wygląda jak na moim zdjęciu na książce. Produkuje się z cukru, wody, podobno dodaje się białka, ale nie jestem do końca pewna - technologia produkcji polega na ciągłym wyciąganiu i rozciąganiu cukrowej masy przez co powstaje bardzo kruchy słodycz.

      Usuń
  3. Ależ piękne jest pierwsze zdjęcie, obraz właściwie, coś takiego mogłoby mi wisieć na ścianie "na oczach" :) Koty się wspaniale prezentują. Odkąd wróciliśmy ze Szczawnicy Franek więcej przebywa u nas niż we własnym domu. Pewnie dlatego, że ma święty spokój, a u siebie dwa pozostałe koty i roczny chłopczyk. W takich warunkach na spokojną drzemkę trudno liczyć ;)
    Też nie wiem co to szczypka.
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O szczypce napisałam wyżej. A taki obraz na ścianę chętnie zaproponuje, brakuje mi tylko Twojego adresu do dostawy:)

      Usuń
  4. Lubię podobnie spędzać czas, jedynie grafiki dyżurów już mnie nie dotyczą.
    O wyjazdach w przyszłym roku jeszcze nie myślę, ale strach się bać, co to za ceny będą...
    każdy dzień przynosi jakieś odkrycia, byle uważnie patrzeć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ceny wyjazdów są przerażające również w tym roku dlatego zdecydowałam się na zakup w przedsprzedaży za bardzo przyzwoitą cenę. Nie interesują mnie pobyty w ścisłym sezonie, dlatego końcówka maja bardzo mi odpowiada. Mam nadzieję, że różne perturbacje, szczególnie te polityczne, nie przeszkodzą nam w letnich wyjazdach w przyszłym sezonie

      Usuń
  5. Ja z klimatów 1 listopadowych krakowskich kocham tak zwany " miód turecki" który kupuje się na straganach przy cmentarzach tylko w Krakowie.
    Niestety dawno nie jadłam.
    A zdjęcia jak zwykle piękne.
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym krakowskim tureckim miodku słyszałam, ale nigdy nie próbowałam. Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  6. Jak zwykle podziwiam zdjęcia ! Pięknie tam u Ciebie aż zaczynam żałować , że tak daleko, bo byłoby fajnie zobaczyć "na żywo" .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że w Twoich okolicach jest równie pięknie, wystarczy się tylko dobrze rozejrzeć:)

      Usuń
    2. Przede wszystkim jest inaczej. Moje okolice bardzo zindustrializowane i zabudowane , ale owszem , też jest co oglądać . No i zdjęć nie umiem robić takich ładnych jak Twoje.

      Usuń
  7. U nas jeszcze świąt nie widać... a może jeszcze nie trafiłam. Twoja jesień prześliczna! A wystawa Beksińskiego? Z jednej strony - bardzo chciałabym zobaczyć, z drugiej- czuję jakiś wewnętrzny opór, lęk... dziwny malarz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała ta historia Beksińskich jest dziwna, dlatego wstrzymam się z obejrzeniem filmu o nich. Najpierw obejrzę wystawę, potem film, a potem ekspozycję w Sanoku:) nie wiem czy obrazy Beksińskiego spodobają mi się, ale kiedy byłam w hiszpańskiej Gironie w muzeum Salwatora Dalego to wyszłam stamtąd zauroczona. Dla mnie malarstwo tych twórców jest dość podobne, więc być może i twórczość Beksińskiego przypadnie mi do gustu. Chciałabym zobaczyć oryginały, bo reprodukcje oglądane w internecie owszem też podobają mi się, ale jednak to nie ten format i nie ta forma;)

      Usuń
    2. Film obejrzałam z zainteresowaniem, choć rodzina wydała mi się dość nietypowa i mocno dziwna.
      Ani twórczości Dalego, ani Beksińskiego nie znam na tyle, żeby czynić porównania. Mogę tylko powiedzieć o własnych wrażeniach. Dla mnie prace Dalego są przedziwne, ale frapujące; Beksińskiego- przedziwne, ale z pogranicza horroru- stąd mój dystans do nich i opór przed dokładniejszym poznaniem różnych prac.

      Usuń
  8. Z harmonogramami świątecznymi zawsze tak jest...;o) A jesień masz cudną...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parę lat temu mieliśmy pracownika o innej wierze niż ta najbardziej popularna w Polsce;), więc z wyboru pracował we wszystkie święta, bo twierdził, że tylko wtedy można mieć w pracy tak zwany "święty spokój":)

      Usuń
  9. Nie dziwię się, że pracujesz w Sylwestra, tyle dobrze, że zdalnie, bo przecież trzeba uspokoić i zaopiekować zestresowane zwierzęta. Uciekamy na Pogórze z Mimą, ale i tam docierają odgłosy wystrzałów, pies bardzo boi się. Wkurza mnie to parcie przemysłu świątecznego czasami już od połowy października, tak zmęczą człowieka:-) Z powyższych komentarzy dowiedziałam się, co to szczypka, też nie wiedziałam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na wsi nie ma zbytnio hałasu w sylwestra. Owszem, są jakieś fajerwerki strzelane przez młodzież, często na mojej pustej działce:) Gminne fajerwerki widzę z okna, ale z odległości prawie 4 km hałas ledwo słyszalny, więc moje zwierzaki nie cierpią. Natomiast mając dyżur w pracy mam gwarancję, że nic nie będzie do roboty, bo staramy się wszystko zrobić wcześniej i nie wchodzić w nowy rok z zeszłoroczną robotą:) tyle tylko, że musze mieć włączony komputer i aktywne systemy monitorujące, z których i tak większość na przełom roku jest wyłączana. Czasem zerkne w komputer, ale częściej w prywatny laptop, gdzie będę oglądać filmy:) I jeszcze mi za to zapłacą:)

      Usuń
  10. Kiedyś przez przypadek usłyszałam piosenkę francuskiego piosenkarza i w ten sposób mój muzyczny gust powędrował na zupełnie inne tory bo się w tej muzyce zakochałam. Jak będziesz miała chwilę to poszukaj na YT Christophe Maé, zacznij tak jak ja od piosenki La poupee. Zaczęłam obserwować tego Francuza w mediach społecznościowych, z Paryża przywiozłam sobie wszystkie jego płyty a jak ogłosił trasę koncertową to szybko kupiłam bilety na koncert w Brukseli. Przez pandemię koncert był przekładany pięć razy ale w końcu odbył się we wrześniu ub.r. I powiem Ci, że to było niezapomniane wydarzenie i chociaż nie rozumiałam ani słowa to z tego koncertu wyniosłam wiele. Piękna muzyka mówi wszystkimi językami świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chcesz poczytać więcej o tym pięknym koncercie zapraszam tu
      http://trzymajacsiechmur.blogspot.com/2021/10/do-pieciu-razy-sztuka.html albo u mnie w indeksie, w dziale Bruksela :). A w kwestii ozdób świątecznych to sprawdziłam sobie przed chwilą i 23.09 zrobiłam zdjęcie w sklepie bo poszłam po doniczki a tam już Święta pełną parą, choinki, bombki, łańcuchy i ozdoby. Nawet wysłałam to zdjęcie koleżance pisząc, że świat chyba pojeb... :). A ja nie przeklinam.

      Usuń
    2. Posłuchałam, przyjemna muzyka.
      Moje gusty muzyczne są zmienne, co jakiś czas podoba mi się inna.muzyka. Wierna jestem tylko kilku wykonawcom: Renata Przemyk, kompozytor Górecki, OMD, Cigatetes after sex. Kortez mi przechodzi:)

      Usuń
  11. Zauroczyłaś mnie tym pierwszym zdjęciem drzewa. Piękne. Uwielbiam taka jesień.
    A co do Beksińskiego, z jednej strony chciałabym obejrzeć, ale zaraz potem się zastanawiam.
    A co do harmonogramów świątecznych. Mam nadzieję, ze nie wypadnie mi dyżur w wigilię.
    Pozdrawiam widokiem kwitnących jeszcze nasturcji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, zdjęcia pokazują już historię - drzewa są gołe i szare.
      Na wystawę Beksińskiego wybieram się jutro, podzielę się wrażeniami.
      Pozdrawiam

      Usuń
  12. Te szczypy odkryłam dzięki żonie mojego koleżanka. Też je uwielbiam! Clio fajna.
    trollatrolla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinni opatentować ich produkcję jako produkt regionalny, jak oscypki i toruński piernik:)

      Usuń
  13. Ta piosenka Clio wpada w ucho. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inne jej piosenki też są przyjemne, melodie można zanucić, co nie zawsze jest oczywiste w stosunku do wielu utworów:)

      Usuń