Starość to niezdolność do zmian. Gdzieś przeczytałam taką definicję i zapadła mi w umysł. Nie chcę się zestarzeć:) Przynajmniej nie za szybko. I nie teraz:) Dlatego każdy mój dzień jest inny, każdego dnia jakaś spontaniczna niewymuszona zmiana, mniejsza lub większa, ale zmiana. Nie musi być spektakularna. Ot, taka na przykład zmiana koloru włosów na czarny przed dwoma miesiącami. A za kilka dni zmienię znów na jasny. Zmiana umeblowania; wystarczy przesunąć biurko w inny kąt, przestawić półkę z książkami i już jest inaczej, pokój jak nowy. Zamierzam przemalować komodę w przedpokoju na ... czerwono:) Przestało mi smakować mleko, jogurty i żółty ser. Nie szkodzi. Bez problemu piję czarną kawę i jem ser biały i pleśniowy oraz kefir:) Potrzebna jest i rutyna, szklanka wody rano, poranne ścielenie łóżka, codzienne trzy razy spacer z psem 3-9 km niezależnie od pogody. Ale zmiana sklepu, w którym robię zakupy pozwoliła mi odkryć w niedalekiej okolicy fajne trasy na rowerowanie. Dobrze jest zmienić widoki znad kierownicy. Wymieniłam komplety pościeli, z białych i pastelowych na czarne i granatowe. Bo tak mi się teraz podoba:) Jutro powieszę lustro w innym miejscu, bo już za długo wisi w obecnym:) Wyrzuciłam stare patelnie, oprócz żeliwnej i zakupiłam nowe tefala. Słucham innej muzyki, odkryłam Laurę Marling, ulubiony Kortez ma teraz przerwę:) Itd itp...
Grunt to się nie zestarzeć mentalnie, niezależnie od tego, w jakim wieku jesteśmy:)
Wrzesień to czas ostatnich podrygów lata, na zmianę z jesienną pluchą. Wkoło domu i na działce trochę kolorów przetrwało nawet do października.
Ostatnie dni typowo jesienne. Prawie cały czas pada z krótkimi chwilami na przejaśnienia. Przekopuję działkę. Jutro jadę do ogrodnika po sadzonki porzeczek czerwonych i czarnych. Będę też sadzić maliny na nowym stanowisku. Te stare rosną w tym samym miejscu już od kilku lat, czas na zmianę:) Mamy październik, ale jeszcze owocują. Naleśniki z serem i malinami...mniam... niebo w gębie! Albo zupka brokułowa ... albo dyniowa... rarytasy:)
Jeszcze zbieram ostatnie arbuzy. Mam w tym roku dynie pomarańczowe i zielone, tych zielonych jeszcze nie próbowałam, ciekawe jak smakują. Obstawiam dom jesiennymi kwiatami, najbardziej kocham astry. Odczarowuję słotne dni, których nie lubię; kolor, jasne oświetlenie domu, pachnące potrawy, barwne owoce na paterze, podnoszą poziom serotoniny:) A wiecie, że u kobiet jej poziom bywa większy nawet o 30 % niż u mężczyzn ? To dlatego faceci w pewnym wieku stają się tacy zrzędliwi, jęczący, z nosem na kwintę i pretensjami do świata, na samą myśl o takim osobniku aż mną wstrząsa, brrr!:)
Nastał czas grzybobrania. Na grzyby chodzę bez koszyka, wystarczy mi telefon:) A ponieważ grzybów nie jadam, to takie grzybobranie też mnie satysfakcjonuje:) Prawda, że piękne ?
Znów chodzimy z piesą na dłuższe wyprawy do lasu, bo już nie ma komarów i innego robactwa. Nawet w czasie deszczu w lesie jest nastrojowo, a może właśnie dlatego, że akurat pada ? Jest cicho, słychać trzask każdej złamanej pod butem gałązki i kapiące na liście krople... Ta cisza psa bardzo stresuje, jest uważna i nasłuchująca niespokojnie. Bardziej odważna jest w lesie, gdy jest w nim hałaśliwie, śpiewają ptaki, szumi wiatr, stukają dzięcioły... A w tym cichym jesiennym lesie trzyma się mnie i ścieżki, co chwilę strzygąc uszami.
Weekend miałam krótki, bo jednodniowy (wczoraj byłam w pracy 12 godzin, dobrze, że zdalnie), więc po południu wybrałyśmy się rozruszać kości na trasę 9,6 km, w deszczu i słońcu. Zmokłyśmy obie, ale co tam!:)
Powiedziałaś rzecz najistotniejszą jeśli chodzi o starość , kwintesencję ; grunt to nie zestarzeć się mentalnie. Według mnie w tym cały sekret. Zdjęcia powalają .
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńDobrze też zestarzeć się i umrzeć zdrowym:) I fizycznie i psychicznie.
To chyba starość mi nie grozi, bo zwłaszcza na emeryturze lubię zmiany, nawet wracać ze spaceru nie lubię tą samą drogą.
OdpowiedzUsuńU mnie grzeje kaloryfer w łazience, ale nie można go wyłączyć, a reszta mieszkania ogrzewana słońcem, okna od południa i to wystarczy na razie.
Jesteś bezpieczna, widzę to od czasu, kiedy zaczęłam czytać Twojego bloga, pisze go młoda duchem kobieta:)
UsuńTo ja jestem całkowite przeciwieństwo, jeśli chodzi o zmiany. Jakiekolwiek! Ciuchy noszę latami, wystrój wnętrz w MBD taki sam od lat - jedynie jadłospis zmieniłam w ubiegłym roku, co zaowocowało niezłym spadkiem wagi. Ale moja Córka stwierdziła, że wolała mnie pulchną a nie zmarszczoną! 😒 No cóż, nie można mieć wszystkiego!
OdpowiedzUsuńTwoje jesienne klimaty przepiękne!
Życzę super wycieczki!
Ma to swoją zaletę, życie jest wtedy bardziej przewidywalne i spokojne. Lubię spokojne życie, ale mam raczej na myśli brak negatywnych wrażeń, a tych pozytywnych wynikających z dobrych zmian, nigdy mi dość:)
Usuńmiesiące wakacyjne były u mnie pełne zmian i wędrówek i wizyt..działo się oj działo...dzisiaj pierwszy dzień spokoju więc z przyjemnością oddaję się poprzedniej rutynie. Muszę trochę nacieszyć się znaną mi zwykłością., wiem ,że to nie potrwa długo i znowu mnie poniesie..ale dziś nie, dziś jest bez zmian.
OdpowiedzUsuńno ale zazdroszczę Ci tego wyjazdu w Bieszczady, kiedyś trafiłam na bieszczadzką jesień, tę piękną i ciągle za nią tęsknię. Twoje zdjęcia pejzażów jak zwykle przepiękne!
grzyby też nie jadam ale fotografuję z przyjemnością, szczególnie muchomory.
A wódka i papierosy niech drożeją..popieram...pozdrawiam
Jesień bieszczadzka okazała się przepiękna, pogoda rewelacyjna, żal było wracać...
UsuńI nie wątpię, że co jakiś czas znów Cię gdzieś poniesie:) Właśnie czytałam Twoją relację ze wschodu Polski...
Fajnie napisane, podobają mi się twoje przemyslenia, takie zmiany zaplanowane przez nas samych są korzystne,przynoszą sporo satysfakcji, nikt chyba nie lubi zmian narzuconych przez kogoś lub jakichś niedobrych zwrotów losu, bardzo ładnie uwieczniasz wszystko wokół siebie,pozdr.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę i miły komentarz. O ile się da, lepiej samemu inicjować zmiany, zanim życie postawi nas w sytuacji przymusowej. Mniej negatywnych emocji kosztuje takie działanie wyprzedzające, niż przymus.
UsuńZapewniam Cię, że z Twoim sposobem myślenia- nigdy nie będziesz stara! Za to zastanowiłam się nad sobą, czy przypadkiem stara nie byłam już od młodości, bo nie lubię zmian i najlepiej mi w takim samym otoczeniu... ;)
OdpowiedzUsuńMiłego wędrowania w Bieszczadach! :)
Jeśli czujesz się dobrze i stabilizacja daje Ci poczucie bezpieczeństwa, to nie ma co zmieniać:)
UsuńI dobrze. Podobno tylko krowa nie zmienia poglądów, a i tego nie jestem do końca pewna.
OdpowiedzUsuńWszły Ci przepiękne czernidłaki kołpakowate! ♥ ♥ ♥
Aż se musiałam wygooglać, co to za jedne te czernidłaki... a, już wiem, to bedłka kołpak albo czubajka. Pani od biologii w szkole była moim wrogiem:)
UsuńBrawo! Myślę i d e n t y c z n i e :) :) :)
OdpowiedzUsuńCieszę się:) Jak widać osoby o różnych charakterach (bo jednak Ty masz inną wrażliwość, ja jestem bardziej "toporna":)), też mogą zgadzać się w poglądach na życie:)
UsuńWybrałaś dobry czas na Bieszczady, weekend ma być ciepły i słoneczny, kolory będą przepiękne:-)
OdpowiedzUsuńOj, były, były...:) I pewnie jeszcze są, aż mnie korci sprawdzić pod koniec miesiąca:)
UsuńWitaj złotą jesienią
OdpowiedzUsuńI u mnie pojawiła się spóźnialska nasturcja. Pnie się jak szalona po płocie, krzakach byle tylko do słońca
Winogrona dojrzewają, a zupa dyniowa będzie na pewno
Pozdrawiam szelestem liści
Nasturcji nie zwarzył nawet nocny przymrozek, nadal zdobi ogród w towarzystwie niezniszczalnych bratków:) Tylko złote liście klonu powoli zaczynają je zasypywać.
UsuńPozdrawiam wszystkimi kolorami października
UsuńNo pewnie, że starość Ci nie grozi. A jak już kiedyś tam za milion lat nadejdzie to wiem, że sobie z nią poradzisz w najlepszy możliwy sposób. Obiecałam sobie, że na emeryturze, jeżeli takowej dożyję ha ha ha, będę żyć tak jak Ty. Masz mnóstwo pasji, dużo podróżujesz i włóczysz się po dalszej i bliższej okolicy, czytasz i spełniasz się na wiele sposobów. Tak trzymaj. I jeszcze zdjęcia robisz przecudne, o!
OdpowiedzUsuńPóki mam chęci i możliwości to sobie nie żałuję tego co pod ręką,, choć świadomość faktu, że wiele rzeczy już jest dla mnie nieosiągalnych, może mocno przygnębiać. Należę jednak do ludzi, którzy najpierw widzą to co dobre i potrafię czerpać radość z drobiazgów. Na przykład dzisiaj kopałam działkę, to ciężka robota, ale wokół mnie harcowaly trzy koty i pies i to było takie zabawne, że uśmiałam się i dwie godziny z łopatą wspominam jako coś przyjemnego:) Mogły przecież pójść sobie gdzieś na pola, a one dotrzymywały mi towarzystwa,miziały się wzajemnie i mnie po nogach, skakały jak szalone....taka drobna, ale jednak radość życia:)
UsuńRadykalnie przestawilam w ostatnim czasie nie tylko meble (co calkiem fajnie teraz wyglada) ale i zyie, co calkiem, calkiem jest do wytrzymania ;) chociaz diametralnie zmienione. Tak wiec, starosc póki co, mi ni egrozi ;)
OdpowiedzUsuńAle masz racje, starosc to zastój i marazm, nieczec, zapiecuszenie sie.
I naokolo to samo, w kólko Macieju. Dlatego dla cwiczenia mózgu, warto czasami wziac szczoteczke do zebów do tej drugiej reki.
Zima przestala mi byc straszna po dzisiejszej poczcie.... napisze na blogu. Pozdrawiam!
Pięknie napisane o szczoteczce:) ale tak, dni muszą się różnić dla zdrowia psychicznego, żeby nie zapomnieć jaka dziś data, a jaka była tydzień temu.
UsuńMoja Mamciaśka mawiała, że człek zaczyna się starzeć, jak przestaje zmieniać siebie i otoczenie (właśnie przemeblowaliśmy pokój)...;o)
OdpowiedzUsuńA Bieszczady pozdrów ode mnie, bo niestety się nie wyrwę...Wrzosowisko rządzi...;o)
Dobrze mówiła Twoja Mama:) Bieszczady pozdrowię następnym razem, bo już wróciłam:)
UsuńPopieram w całej rozciągłości zmiany, przemeblowania, wędrowanie. Nie musisz nawet myśleć o starości. Zobaczysz że w starość trudno uwierzyć gdy jest się w ruchu i ciekawi Cię świat.
OdpowiedzUsuń