niedziela, 18 września 2022

Słowo na niedzielę:)

Jak już wiele razy dałam tu odczuć, kościółkowa to ja nie jestem. Nie narzucam się ani Bogu (żadnemu) ani księdzu. Wychowałam się w rodzinie katolickiej, szczególnie mama było wierząca, ale to bardziej tak z tradycji chyba niż z przekonania. Dzieci swoje pochrzciłam, bo "wypadało", do komunii wyprawiłam, a potem w kwestii religii puściłam luzem. Księdzu po kolędzie już wiele lat temu kazałam zamknąć drzwi z drugiej strony, a do kościołów owszem, chodzę - zwiedzać. Nie czuję potrzeby wierzyć w jakiegokolwiek boga i oddawać mu chwały. Wierzę w historyczne istnienie Jezusa, Mahometa czy innego Buddy. Żaden z nich nie jest dla mnie autorytetem, a niektóre wręcz zasady głoszonej przez nich wiary są dla mnie oburzające. Świat się zmienia, ludzie się zmieniają, nie można żyć wg zasad sprzed 2 tysięcy lat. Albo i jeszcze starszych. Wszak stary testament to wręcz horror. I nie poświęcam sprawie wiary lub niewiary więcej niż kilka chwil w roku, bo to dla mnie temat w sumie obojętny. Dlaczego więc  akurat teraz... ? Już wyjaśniam.

Niedawno zmarł mój Brat. W kwestii wiary był taki jak ja. Neutralny. Wierząca i kościółkowa jest natomiast moja bratowa. Należy do jakichś kółek różańcowych i innych przykościelnych organizacji, do kościoła na modlitwy i msze chodzi kilka razy w tygodniu. W towarzystwie jednak nie epatuje religijnością i przywiązaniem do wiary, nie jest dewotką, więc da się z nią żyć:) Przypuszczam, że jednak w domowym zaciszu tą swoją religijnością dała popalić dzieciom, bo troje z czwórki deklaruje się jako ateiści. Kiedy stan mojego Brata był już bardzo ciężki, bratowa uprosiła Go, aby przyjął ostatni sakrament. Już pomijam kwestię, że namaszczenie miało na celu uzdrawiać chorych, bo na Bliskim Wschodzie wierzono w moc uzdrawiającą nawet zwykłej oliwy; dopiero potem obrzęd ten przeinaczono jako namaszczenie przed śmiercią i udzielano go tym, którzy stali u jej progu.  Mniejsza z tym, pewnie się nie znam:) Brat się zgodził i ksiądz przyszedł do domu. Jednakże zaraz po sakramencie zapytał bratową o plany pogrzebowe. Dobrze, że mnie przy tym nie było, bo wykopałabym go za drzwi. Mój Brat wtedy żył ! Bratowa powiedziała mu, że Brat chce kremacji i ksiądz ją od tego zaczął odwodzić. Pewnie by uległa, ale dzieci Brata stanowczo realizowały życzenie ojca. Ksiądz wyszedł obrażony. Tyle wiem z relacji bratanicy. Pogrzeb był katolicki. Było bardzo dużo ludzi, zaskakująco dużo. Przyszli liczni sąsiedzi, dawni koledzy z pracy, a nawet ze szkoły, rodzina. Nie mieścili się w kaplicy, która przecież mała nie jest. Spora gromadka musiała stać na dworze. Urna tonęła w kwiatach. Zaczęła się msza i rozgadał się ksiądz. O grzesznikach, o ogniach piekielnych, o konieczności modlenia się za zmarłego, aby go z tych czeluści piekieł wydobyć, a tym, jak bardzo tego potrzebuje, więc koniecznie my żywi musimy przychodzić do kościoła. O moim Bracie nie mówił inaczej niż o grzeszniku i w kontekście grzechu i Jego win. Z wściekłości jaka mnie opanowała, nie uroniłam na tej mszy jednej łzy żalu. Ksiądz łachudra w całej tej swojej przemowie ani razu nie wspomniał o tym, że Brat był dobrym człowiekiem, że wychował czwórkę dobrych ludzi, że był wsparciem dla młodszego rodzeństwa i dobrym kolegą. Ilość osób, jaka go żegnała wyraźnie świadczy o tym, że był dla ludzi ważną osobą. Ale nie dla księdza. Czy to reguła na pogrzebach ? Czy to może mały złośliwy człowieczek w sutannie ?

Jak już sobie poszedł, większość zebranych zaczęła rozmawiać wspominając Brata, opowiadać jakieś anegdotki, wspominać ważne sytuacje i to była przyjemna część pogrzebu. Wiem, że to brzmi może głupio, taka radość na pogrzebie, ale odchodząc od grobu wiedziałam, że mój Brat nie przeżył życia na darmo, że spełnił bardzo ważną rolę w życiu wielu osób i zostanie w ich pamięci na zawsze. On nadal żyje, to tylko Jego ciało zniknęło. I te ludzkie opowieści bardzo mnie podbudowały. Natomiast to co zrobił ksiądz żałując mojemu Bratu dobrego słowa podczas mszy, nawet słowem nie łącząc się w żalu z rodziną, utwierdza mnie w tym, że moja decyzja wypięcia się na kościelnych była dobra. Jeśli jest Bóg, to z pewnością nie ma go w duszy tego księdza. A jeśli tam jest, to z tym Bogiem nadal mi nie po drodze. 

Moje dzieci już od lat wiedzą, że po śmierci mają mnie poddać kremacji, nie chcę gnić z robakami w ziemi. A ceremonia ma być świecka i prowadzący ma o mnie opowiadać anegdotki i same dobre rzeczy:) Na szczęście mamy cmentarz komunalny i żaden ksiądz nie będzie się nade mną znęcał złym słowem po śmierci. Wiem, że zdaniem niektórych czytelników bluźnię - ale jak mogę bluźnić, skoro nie wierzę w Boga jako istotę nadprzyrodzoną ? Nawet ekskomunika mi niegroźna, bo sama się wypisałam z wiary i Kościoła:)

I żeby było jasne: nie mam nic przeciwko tym, którzy wierzą w boga, bez względu na to, jak on się nazywa, o ile są dobrymi ludzi żyjącymi zgodnie z zasadami etyki. (Etyka w rozumieniu potocznym to ogół norm moralnych uznawanych w pewnym czasie przez jakąś zbiorowość społeczną za punkt odniesienia dla oceny i regulacji postępowania w celu integracji grupy wokół pewnych wartości, synonim moralności.). I wszystko jasne.

Miałam wolny piątek i sobotę. Nawet nie padało, więc ruszyłam na Roztocze. Ziemia ta obfituje w cerkwie, kapliczki, przydrożne krzyże, cmentarze. Lubię je oglądać i podziwiam sztukę architektoniczną, dzieła sztuki, ale także zwykłe ludzkie starania o obiekty sakralne, począwszy od małych kapliczek, skończywszy na ogromnych cerkwiach. Wierzę, że ludzie robią to z potrzeby serca  i szanuję to.





No i proszę, ktoś miał fantazję i uczynił czaszkę, symbol śmierci, uśmiechniętą i wesołą:) 

We wsi Brzeziny Bełżeckie znalazłam dwa "Andrejkowy".


...oraz wesoły przystanek:)

Brzeziny Bełżeckie to niewielka wioska w gm. Bełżec licząca około 330 mieszkańców. Podczas II wojny światowej oraz po jej zakończeniu ukrywali się w niej partyzanci Armii Krajowej, a potem WiN-u. Mieszkańcy tej miejscowości uważają, że  dzięki ochronie „leśnych” wieś nie została spacyfikowana czy wysiedlona, tak jak wiele innych miejscowości Zamojszczyzny. We wsi działa Stowarzyszenie "Ocalić od zapomnienia". Funkcję Prezesa sprawuje od momentu powstania Pani Magdalena Szczepańska, również od października 2021 r. Wiceprezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Zamość. W siedzibie stowarzyszenia utworzona jest historyczna zagroda edukacyjna, w której można zapoznać się z przeszłością dziedzictwa polskiej wsi. Wnętrze stodoły kryje niezliczoną ilość przedmiotów rolniczych zgromadzonych i otrzymanych przez Państwa Szczepańskich. Eksponaty znajdują się również w spichlerzu obok stodoły. Rodzina jest także w posiadaniu dużej ilości starych fotografii rodzinnych i takich, które ukazują aresztowanie „Wrzosa” oraz elementów wojskowego wyposażenia, a ponadto mają zabytkową maszynę do pisania marki „Mercedes”. W siedzibie znajduje się olbrzymia mapa sztabowa wykonana przez Kazimierza Kosteckiego pseudonim „Kostek” z wydarzeń z 22.05.1944 r. a także wiele innych ciekawych eksponatów.






Nigdy nigdzie nie widziałam takiej wsi. Widać jak bardzo związana jest ze sobą lokalna społeczność, jak bardzo dbają o miejsce swojego zamieszkania, jak przywiązani są do historii. We wsi jest także bardzo mały kościółek, naprawdę bardzo mały, aż byłam zaskoczona tym, że jego powierzchnia jest podobna do metrażu mojej sypialni:)

Pojechałam dalej przez leśne uroczyska.



Cerkiew w Woli Wielkiej (aktualnie w remoncie), niżej wiejski cmentarzyk.


A to cerkiew w Werchracie, ogromna! Skąd nazwa Werchrata ? Rata to rzeka, werch to góra. Zatem wieś leżąca na górce nad Ratą to Werchrata:)



Pozostałością dawnego wystroju jest umieszczona w bocznym ołtarzu ikona Bogurodzicy Hodogitri z końca XVII wieku.


XVIII wieczne barokowe rzeźby przeniesione z  nieczynnego kościoła w Uhnowie na Ukrainie.


Choć pogoda nie dopisywała, nie zniechęciłam się, bo tak naprawdę moim celem była nieistniejąca wieś Moczary leżąca na granicy polsko-ukraińskiej. Trochę ryzykowałam, ponieważ pakując się na wyjazd zapomniałam...portfela! Zorientowałam się już po przyjeździe na Roztocze. Telefonem wypłaciłam w bankomacie pieniądze, ale dowód, prawo jazdy, rejestracja auta...wszystko zostało w domu. Mam co prawda mobywatela, profil zaufany itp, ale obawiałam się, że w przypadku spotkania straży granicznej okazanie się dokumentami elektronicznymi może być niewystarczające. Jednak zaryzykowałam i pojechałam do Moczar.

A właśnie. Ruszając w te rejony należy uprzedzić rodzinę i znajomych, że nie dodzwonią się, a następnie należy wyłączyć w telefonie roaming. Tereny te są bowiem w zasięgu telefonii ukraińskiej i kilka minut rozmowy kosztuje kilkadziesiąt złotych.












Obejrzałam cmentarz, ruiny cerkwi i udałam się na poszukiwanie ruin kapliczki za potokiem. Niestety, z jednej strony teren jest podmokły, bałam się iść w bagno. Z drugiej strony utknęłam gdzieś w połowie, gdyż teraz jest zarośnięty krzakami i pokrzywami wysokości półtora metra. Myślę, że zimą, gdy ziemia jest zamarznięta można by dotrzeć do źródła, starej plebanii i kapliczki. Póki co dowodem, że kiedyś mieszkali tu ludzie są stare jabłonki w lesie. Kiedy wyłaziłam z krzaków, zobaczyłam, jak na drodze około 50 metrów od cmentarza zawraca pojazd pograniczników. Nie widzieli mojego auta:) Poczekałam w krzaczorach aż zawrócą, poszłam do samochodu i odjechałam:) Uff...

Ostatnim celem mojej wycieczki był Radruż, leżący 300 m od granicy z Ukrainą. Znajduje się tu najstarszy i najcenniejszy w Polsce zabytek sztuki cerkiewnej, w skład którego wchodzą: cerkiew pw. św. Paraskewy z roku 1583, dzwonnica z podobnego okresu, kamienny mur z poł. XIX wieku, kostnica z k. XIX w., płyta nagrobna z roku 1682 oraz grobowiec rodziny Andruszewskich znajdujący się obok cerkwi. Przed i za Zespołem Cerkiewnym położone są cmentarze z kamieniarką bruśnieńską, z nagrobkami pochodzącym z XVIII, XIX i XX wieku,  .
Obiekt wpisany jest na listę zabytków UNESCO. O cerkwi można poczytać na stronie muzeum: TUTAJ




 
Tablica nagrobna Katarzyny Dubniewiczowej - ta biała, niżej. Ludzie na blogach w postach poświęconych temu miejscu mylą dwie osoby - Marię Dubniewiczową z Katarzyną Dubniewiczową. Następni powielają błąd, a wystarczy sprawdzić źródła historyczne z XVII wieku. Otóż Maria była pierwszą żoną miejscowego wójta. Za króla Sobieskiego Tatarzy doszli aż do Radruża, ale kiedy dowiedzieli się o słynącej z urody Marii, obiecali odstąpić od oblężenia, jeśli zgodzi się na pojmanie w niewolę. Maria dobrowolnie oddała się w jasyr ratując w ten sposób ludność przed najazdem. Pozostawiła męża i dwóch synów. Marię sprzedano na targu niewolników w Konstantynopolu. Trafiła do domu bogatego urzędnika, który zakochał się w niej i ożenił. Wiedli szczęśliwe i bogate życie aż do śmierci dostojnika. Wówczas Maria w stroju wieśniaczki, wozem, wróciła do Radruża, zabierając ze sobą ukryte w dyszlu kosztowności. Dowiedziała się, że po trzech latach jej nieobecności mąż wziął nową żonę Katarzynę (miał taką możliwość wg ówczesnego prawa) i przez 10 lat zajmowała się ona pozostawionymi synami Marii, jak rodzona matka, aż zmarła w połogu. Z wdzięczności dla niej, Maria ufundowała jej przy cerkwi tablicę nagrobną, która zachowała się do dziś. A gdzie jest grób Marii, tego nie wiadomo.


Ścienne malowidła w cerkwi pochodzą z XVII wieku, a ikonostas ma aż 58 ikon. W cerkwi panuje wyjątkowa akustyka, a to głównie za sprawą wyciętych dwóch okrągłych otworów po obu ścianach nawy, dzięki czemu głos rozchodzi się równomiernie po wszystkich zakamarkach cerkwi. Jest też ciemno, więc moim małym aparacikiem udało mi się pstryknąć tylko tyle, lampy używać nie wolno.



No i oczywiście cmentarz, wiele nagrobków jest już odnowionych, kolejne czekają w stanie średnim lub nieco gorszym na fachowe ręce konserwatorów.









A dziś niedziela, pada deszcz, boli mnie głowa, więc lenię się. Nawet obiadu nie gotuję, bo mam jadłowstręt, tylko z gorącą herbatą w wesołym kubku zalegam pod kocykiem:) Na stoliku czeka ciekawa książka Zofii Szymanowskiej "Opowieść o moim domu". I o bracie Zofii, Karolku:)

Udanej niedzieli!

35 komentarzy:

  1. Czytając pierwszy akapit, jakbym o sobie czytała. Na szczęście, nie miałam żadnych problemów z księdzem. Widział mnie tylko raz, odprawił co miał też raz, i wystarczy!
    Piękne to Roztocze! Tyle historii w nim niełatwych, tyle zauroczeń. Chyba Brackiego namówię, aby na następny rok wybrać się tam - może się uda.
    Uśmiechów moc podsyłam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówi się, że Roztocze jest dla entuzjastów. Wymaga trudu, aby je poznać. Przemierzania dzikich okolic, lasów i wzgórz. Wymaga przeczytania wielu tekstów, aby zrozumieć, jak tu było i jak jest. To pogranicze. Takie choćby Moczary na granicy. Dawniej była tu wieś ukraińska. Ludzi wywieźli w ramach akcji Wisła na tereny radzieckie. Żal ich. Ale też żal tych nielicznych Polaków , którzy z rąk ukraińskich doznali wielu cierpień. Tu nic nie jest jednoznaczne. Roztocze jest dość rozlegle, są miejsca przygotowane turystycznie, jak np Zwierzyniec, Krasnobród czy uzdrowisko Horyniec Zdrój. Jest tu gdzie zanocować, odpocząć, popływać kajakiem, popatrzeć na dzikie konie, a przede wszystkim poobcować z przyroda:) Polecam się na przewodnika:)

      Usuń
    2. Nie omieszkam o tym pamiętać!
      Serdeczności posyłam!

      Usuń
  2. Mogłabym i ja tak napisać o sobie i pewnie wiele osób, takie były czasy, tak nas wychowano.
    Spotkania z księdzem przy różnych okazjach to traumatyczne przeżycie dla mnie i dla męża, zbyt mało miejsca w komentarzu, by napisać o wszystkim. Mnie mierzi zbieranie na tacę podczas pogrzebu, przecież obrządek opłacony!
    Piękną historię opisałaś, zawsze twierdzę, że cmentarze to ciekawe miejsca i bardziej mnie interesują, niż smucą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba mniej by mnie oburzyło, gdyby ksiądz odmówił pochówku katolickiego. Skoro jednak się zgodził, to oczekiwałam szacunku dla Zmarłego i rodziny. Chyba oczekiwałam zbyt wiele.
      Te stuletnie i starsze cmentarze to już zabytki, miejsca historyczne, nie tylko miejsca pochówku. Kiedy czytam napisy, a nie zawsze jest to możliwe, zastanawiam się kim był ten człowiek, dlaczego jego grób jest na górce albo pod płotem, dlaczego z ozdobami albo bez ozdób itp. Czasem znajduje odpowiedź w czeluściach internetu i moja wycieczka nadal trwa, choć już wróciłam do domu:)

      Usuń
  3. Co prawda formalnie należę do tego Kościoła, ale w praktyce nasze drogi bardzo się rozeszły. Rozumiem doskonale Twoje oburzenie. Podobno są "prawdziwi księża". Raz tylko takiego spotkałam, niestety.
    A wycieczka bardzo bogata. Obiekty sakralne, pejzaże... piękno i zaduma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez pewną znajomość przed laty poznałam życie księży od podszewki, marność nad marnościami i jeszcze raz marność:) cud, jeśli się tam uchowa jakiś porządny.
      Na wycieczce obejrzałam jeszcze inne miejsca, naczytałam się ciekawych historii o życiu Pogranicza, o wysiedleniach, naogladalam mogił zabitych przez UPA, ta ziemia to kawał historii Polski.

      Usuń
  4. Teoretycznie też należę do kościoła , ale z instytucją mi nie po drodze od dobrych 30-tu lat albo i więcej . Co do księży ; w swoim życiu spotkałam dwóch , o których można powiedzieć , że z powołania i że to normalni, mądrzy i dobrzy ludzie. Ciekawe miejsce pokazałaś tym razem . . .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie by długo dyskutować nad zawodem księdza, ale nie warto na to tracić czasu:)
      Roztocze jest naprawdę piękne i ciekawe. Jeśli ktoś nie boi się maszerować lasem, nie obawia się komarów, nie boi się zmęczenia, to i całego roku nie starczy,aby przedeptac wszystkie ścieżki;)

      Usuń
  5. Dodałabym do pierwszej wypowiedzi, że zwykle (...)zasady głoszonej przez nich wiary(...) zostały wymyślone bieżąco przez innych ludzi. ;)

    Tak sobie myślę, że religijność i wiedza, zabijają duchowość. Może stąd biorą się niewierzące dzieci, mimo głęboko wierzących rodziców.
    Moc uzdrawiająca oliwy? Serio? :D

    Modlitwa za zmarłych i jakieś wydobywanie z piekła, to najczystsza bzdura. Tego nawet w Biblii nie ma.
    A ksiądz nie miał prawa tak mówić. Wstyd i żenada. ;/

    Oj piękną wycieczkę sobie sprawiłaś, lubię takie klimaty i lubię chaszcze (nie koniecznie uciekając i chowając się w nich :P) i dziko położone cmentarze. Tak, nasyciłaś moje oczy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą oliwą na Bliskim Wschodzie, to jak z ziołami u nas. My wierzymy, że jak pijemy to nas uzdrowią, tam nacieranie oliwa spełnia taką rolę.
      W chaszczach bym się nie chowała, jakbym miala przy sobie dokumenty:) Na ukraińskiej granicy bez kwitów jeszcze by mnie wzięli za ruskiego szpiona:))

      Usuń
  6. Też nie jestem kościółkowa, zaglądam tam co najwyżej 2 razy w roku, a od 2 lat wcale. Na szczęście jednak, nigdy nie znalazł się u nas proboszcz zaangażowany politycznie, antyludzki czy z inna przypadłością... Ot, normalny gość...
    Wycieczka natomiast bossska! Cudowne miejsca i niesamowite ślady historii...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię takie okolice, nawet bardziej niż wielkie miasta z cennymi zabytkami:)

      Usuń
  7. O instytucji 'kościół' mam bardzo złe zdanie. Poruszyło mnie to, co napisałaś. Sama poczułam złość. W tak trudnej chwili głupota i bezmyślność człowieka w sutannie... całkowity brak wrażliwości...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, brak wrażliwości, takiej ludzkiej jest zdumiewający u człowieka, który ma nieść posługę kapłańską. Tylko grzmoty o piekle, jak w średniowieczu.

      Usuń
  8. Też tak myślę jeżeli chodzi o wiarę , moje córki już nie były chrzczone, doszłam do wniosku, że jeżeli będą chciały to same się ochrzczą, świadome tego na co się zdecydowały...nie zrobiły tego. Na pogrzebie Twego brata ksiądz zachował się jak prymityw.
    a tereny Roztocza znam co nieco, jestem w nich zakochana, niedawno wróciłam z twoich terenów i zahaczyłam o Roztocze
    zdjecia piękne!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że podzielasz moje zauroczenie Roztoczem. Wielu osobom kojarzy się tylko Krasnobród i Zwierzyniec, a to.przeciez spory kawałek Polski o bardzo różnorodnym charakterze kulturowym i przyrodniczym. A zimą można tu także jeździć na nartach:)

      Usuń
  9. Współczuję z powodu śmierci Brata. Z księżmi i kościołem po drodze mi dokładnie jak Tobie.
    Bardzo lubię oglądać Twoje zdjęcia, wracam do nich, do ich klimatu i nastroju. Stare połemkowskie nagrobki napotkałam w Jaworkach i Szlachtowej, tam kościoły "przerobione" z cerkwi, ale przecież je widziałaś :)
    Dobrze, że się ukryłaś w krzakach, nigdy nie wiadomo co mogłoby się zdarzyć i na kogo akurat się trafi. Różne przecież wieści się rozchodzą.
    Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie za każdym pobytem w Bieszczadach spotykam pograniczników, krótka kontrola,cel wyprawy i do widzenia. Ale nad Bugiem miałam już raz nieprzyjemna sytuację, że funkcjonariusz przeglądał mi zdjęcia w aparacie i kazał niektóre usunąć. Okazało się, że pewien śliczny pałacyk w parku to ich siedziba:) kamery mnie tam nagrały i jak.pojechałam dalej, to auto straży już na mnie czekało w poprzek drogi:) i sprawdzali mnie w bazie, danych, czy nie mam nic na sumieniu w stosunku do państwa polskiego:) Toteż proszę się nie dziwić, że będąc bez dokumentów przyczaiłam się w krzakach, wszak jedną nogą stałam już na Ukrainie w tych chaszczach:)

      Usuń
    2. Wcale się nie dziwię, skoro już miałaś podobne przeżycia. Tylko szkoda zdjęć.

      Usuń
  10. Jestem wierząca :) Wiele dobrego Ci życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że to napisałaś i szanuję. Chętnie usłyszałbym od Ciebie, czy dogmaty religijne nie budzą mimo to Twoich wątpliwości. Czy uważasz, że człowiek religijny powinien wierzyć bezkrytycznie czy jednak jest margines na niewiarę, takie wierzenie wybiórcze:) może głupio brzmi to pytanie, ale od czasu kiedy żył Jezus minęło 2000 lat, zmienił się świat, zmieniła się moralność. Czy nie masz poczucia, że obecne doktryny są już w większości dziełem ludzkim a nie bożym?
      I ciekawi mnie jeszcze czy zachowanie księdza na pogrzebie Brata to standard, czy człowiek zawsze jest postrzegany jako grzesznik i nie pamięta się o jego dobrej roli tu, na Ziemi? Chętnie poznam Twoja opinię, choć wiem, że dyskusja w komentarzach to żadna dyskusja:)
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  11. Wypisałam się z Kościoła i mam spokój. W kwestii pogrzebów mam takie spostrzeżenie, że księża plotą bzdury, a ceremoniarze świeccy mówią kazania o zmarłym i na jego temat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i tak ma być, że pogrzeb to impreza dla zmarłego:) Co się miało stać, to się stało, trzeba ukoić ból i zostać z dobrymi wspomnieniami.

      Usuń
  12. Można przejść w Moczarach za ruinami cerkwi suchą nogą przez tą zabagnioną dolinkę; od strony wschodniej ruin prowadzi ścieżka, a przez wodę przerzucone są kłody drewna, Potem skręcając w prawo, na wzniesieniu są pozostałości zabudowań plebańskich, a niżej owa kapliczka z tajemniczym kamiennym basenem, z którego przesącza się woda. Z kolei Radruż to bliskie mi miejsce ze względu na rodzinę męża, naprzeciwko cerkwi znajduje się na cmentarzu krzyż z pamiątkową tablicą, z nazwiskami pomordowanych przez UPA, wśród nich jego bliscy; ogólnie to tereny ciekawe, pełne pozostałości po dawnych mieszkańcach, porozrzucanych po lasach, lubię Roztocze Wschodnie, a całkiem niedaleko znajduje się moja rodzinna wieś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ta ścieżka wschodnia jest bardzo zarośnięta, chyba nikt już tam nie chodzi, zaginął ślad po ścieżce i nie wiadomo, gdzie te kłody, bo dodatkowo przez chaszcze nic nie widać. Może będzie okazji w zimie podjechać w tamte okolice i zboczyć na chwilę.
      W Radrużu byłam już kiedyś. Trwała właśnie walka o treść tabliczki upamiętniającej pomordowanych przez UPA. Jedni dopisywali do tabliczki sprawców, inni usuwali, cała była podrapana, mam jej zdjęcie. Teraz jest porządny pomnik.

      Usuń
  13. Dobremu Człowiekowi nawet ksiądz nie straszny...;o)

    OdpowiedzUsuń
  14. To jak ksiądz się zachował na pogrzebie Twojego brata doskonale odzwierciedla czym jest kościół jako instytucja. Naprawdę podziwiam ludzi wierzących i praktykujących, potrafiących patrzeć na boga nie przez pryzmat kleru. Nie jestem wierząca, do kościołów zaglądam z trochę innych powodów niż większość - lubię ich zapach, słońce prześwitujące prze witraże, unoszące się w powietrzu drobinki kurzu i chłód jaki dają podczas urlopów w cieplejszych krajach 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie zachowanie nie jest wyjątkiem, myślę, że bliżej mu do normy. Taka tradycja katolicka.

      Usuń
  15. Witaj w dniu spadającego liścia
    Z zasady nie wypowiadam się tutaj na tematy religijne i polityczne. Chociaż raz na pogrzebie jeden ksiądz zupełnie był nieprzygotowany do kazania. Bezdzietnego zmarłego standardowo obdarzył dziećmi i wnukami.
    Ale Twoja wędrówka i zdjęcia jak zawsze zachwycają.
    Życzę Ci ciepłych i kolorowych dni
    Pozdrawiam początkiem jesieni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypuszczam, ze księża mają jakieś stałe gadki, schemat na taką okoliczność. To pokazuje, że traktują człowieka przedmiotowo.

      Usuń
  16. Kilka ostatnich lat spowodowało, ze moje podejście do kościoła jest bardzo podobne do Twojego, posypały się wszystkie autorytety z nim związane. To, co Was spotkało na pogrzebie Brata jest oburzające, trudno w uwierzyć w taką agresję słowną księdza. przykre.
    Tydzień temu miałam pogrzeb Teścia, był bardzo uroczysty, może dlatego, że przyjmował księdza w każdy pierwszy piątek miesiąca, ofiarowując skromny datek na kościół. Nikt nie miał tez nic przeciwko kremacji 96 letniego Teścia.
    Tereny które pokazałaś, zachwycają.:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ksiądz potraktował pogrzeb Twojego Teścia, jak pogrzeb bliskiego znajomego. To pokazuje, że nawet w tej branży liczą się układy:)
      Roztocze i Bieszczady to tereny, jakich w innych częściach Polski się nie znajdzie, są wyjątkowe. Dla ludzi wrażliwych na historyczne losy narodu i ziem, to miejsce specjalne i niepowtarzalne.

      Usuń
  17. Podobno księża dzielą się na pasterzy i pastuchów. Ten przywołany przez Ciebie jest doskonałym przykładem tego drugiego. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń