niedziela, 10 kwietnia 2022

Zresetowana

Ciężka była ta pierwsza dekada kwietnia, za to dzisiejsza niedziela wynagrodziła wszystko. 1 kwietnia spadł śneg. Dzieciarnia wyległa na sanki. To był bardzo dziwny widok, jak na kwiecień. Opady były bardzo obfite i utrzymały się do 5 kwietnia. Tak wyglądała zachodnia część ogródka.


A tak las, po którym prawie codziennie spaceruję. Luka była zachwycona, kocha śnieg. Ja mniej:)


Śnieg był tak ciężki, że łamały się od niego gałęzie. Teraz cały las pokryty jest konarami sosen, niektóre młodsze drzewa połamały się jak zapałki.


Potem przyszła wichura. Musiałam z powrotem złożyć trampolinę i schować meble ogrodowe, żeby nie szukać ich później po wsi. A potem wybuchła wiosna.


Na zmianę ciepło, słonecznie i burzowo.




Po roztopach zalana jest łączka, po której piesa uwielbia biegać.

Jakby mało było tej pogodowej niepewności, trafiło mi się, że przez sześć dni z rzędu musiałam pracować na 7.00 rano. Dla mnie to makabra, środek nocy. Musiałam wstać najpóźniej 6.15, nakarmić zwierzyniec, wyprowadzić psa i zalogować się do pracy. Wieczorem, z nerwów, że tak wcześnie muszę wstać, nie mogłam zasnąć. Sen morzył mnie około 3 lub 4 nad ranem, a po 2-3 godzinach snu musiałam wstać. W pracy jeszcze trzymała mnie adrenalina, a potem chodziłam jak zombi. Dwa popołudnia odbierałam dziecko ze szkoły, zajmowałam się nią do wieczora, potem powrót do domu po 21.00 i od nowa to samo. Byłam tez umówiona na koncert zespołu FeelHarmonia, bardzo chciałam iść, więc kolejny wieczór zarwany. Grali utwory z okazji "wielkopostnej" czyli muzykę z filmu "Pasja", coś pięknego, fantastyczne wykonanie, wzruszające, bardzo profesjonalne. Nie żałowałam, że poszłam. 
Tu oryginalne utwory z filmu, może ktoś zechce posłuchać, muzyka jest naprawdę piękna.


Miałam też wykupiony na ten tydzień bilet na koncert Renaty Przemyk, nie  mogłam odpuścić:) Pani Renata jak zwykle dała czadu swoim pięknym donośnym głosem. Towarzyszył jej Wojciech Leonowicz. Na YT są utwory z tego koncertu, który jest już jakiś czas grany w wielu miastach w Polsce. Jednak zobaczyć na żywo, to co innego. Miałam bilet w ostatnim rzędzie w małej salce, kupiłam ostatni na ten dzień. I  byłam zdziwiona, że pojawiły się osoby bez biletów, które czekały, że może ktoś nie przyjdzie i będzie wolne miejsce. Nie było i przy drzwiach do salki (koncert był dość kameralny) trzy osoby jednak zostały i błagały panią kontrolującą bilety, aby ich wpuściła:) A nawet kasy nie otwierali, bo wszystkie bilety były dawno sprzedane. Skończyło się to tak, że pani poprosiła dyrektorkę i ona pozwoliła wejść tym osobom i jakieś rozkładane krzesełka sobie przynieśli i koncert obejrzeli, upór popłaca:) Może kiedyś wypróbuję:) A ja pierwszy raz oszczędziłam 20 pln na bilecie jako posiadaczka miejskiej karty seniora , he he:)


Na koncertach nie można było robić zdjęć, ale po koncercie na sąsiadującej z teatrem kamienicy sfociłam taki mural. Czyja tam łepetyna leży:)?


Po tak ciężkim tygodniu  musiałam się dziś wyspać, bo wczoraj też wróciłam do domu późno z wizyty towarzyskiej  w mieście odbytej po pracy, wieczorem. Wstałam późno i poszłyśmy z piesą na spacer. Zapowiadała się ładna pogoda.


Po godzinie dreptania pomyślałam, że może by gdzieś wyruszyć z domu ? Odpaliłam auto i w drogę:) Gdzie opony poniosą:) Poniosły na tereny w trójkącie Chełm - Hrubieszów - Krasnystaw - Chełm, za mało było czasu, żeby jechać dalej. No i teraz już będzie nudno:) Będę się tylko zachwycać:) Bo pięknie tam jest! Pięknie, pięknie i pięknie! I miałam o 16.00 umówione spotkanie na cmentarzu:) Ale o tym potem.

To są okolice wsi Staszic - miejscowość ufundowana przez ks. Stanisława Staszica nosi jego imię.


Pochodziłam tam po polach i po lesie i  oprócz śladów wiosny, znalazłam też pomnik pomordowanych w czasie II wojny światowej przez Niemców i Ukraińców. Wszak to pogranicze.





Na tych terenach oprócz nowych, bogatych domów, jest jeszcze dużo starej wiejskiej zabudowy. Z bliska krępowałam się fotografować, choć niektóre domy były naprawdę malownicze i ładne, jednak kręcili się przy nich ludzie, a ludzi nie fotografuję. Stoi wiele drewnianych stodół i są tam jeszcze prawdziwe studnie na korbkę, z których wyciąga się wiadra z wodą.


Ukształtowanie terenu jest fantastyczne, nie mogłam się napatrzeć.









A zobaczcie tu: brukowana szosa! Jechałam po takiej w dwóch miejscach, nigdy wcześniej nie widziałam szosy zbudowanej z kostki w kształcie cegły.


Pierwsze w tym roku bociany napotkałam we wsi Turowiec, bardzo się ucieszyłam ich widokiem. Wcale się nie bały, chodziły sobie niedaleko szosy.


Kościół św. Barbary w Turowcu został wzniesiona w 1832, prawdopodobnie z fundacji hrabiego Poletyłły, właściciela nieodległych Wojsławic. Po likwidacji unii (od 1865) funkcjonował jako cerkiew prawosławna. Około 1919 cerkiew została zamieniona na kościół rzymskokatolicki. W 1921 erygowano w Turowcu parafię.


Jakieś 300 m  dalej znajduje się polsko-katolicka parafia św. Wawrzyńca w Turowcu zorganizowana w latach 1927–1928, obecnie jest jedną z najstarszych aktywnych parafii Kościoła Narodowego w Polsce.




Kolejnych 300 m dalej, przy skrzyżowaniu znajduje się XIX-wieczny unicko-prawosławny cmentarz. Najstarszy nagrobek z 1899 roku to ten z dużą płytą z wieńcem, leży pod nim mały chłopiec Tychon Lityński.



Kolejne kroki skierowałam na Białą Górę. Szlak zaczyna się koło starego cmentarza. Pogoda zaczęła się zmieniać, już słońce, za 5 minut pada, by znów zaświecić słońcem, a  jeszcze się człowiek nie obejrzy, jak niebo znów zasnute chmurami. I tak już było do końca, jak w garncu, choć to kwiecień:)









Bardzo fajna krótka trasa na górkę wysokości 247,3 m npm, skąd roztaczają się piękne widoki na okolicę, trafiłam jednak na moment napływu ciężkich ciemnych chmur. A że chwilę wcześniej popadało, to buty miałam oblepione ciężką białą glebą. Górka bowiem zbudowana jest z wapienia, czy może margla ? Strasznie się toto lepi i maże:) Wróciłam do auta i pojechałam naprzeciw czarnej chmurze.








  
A to bocianki we wsi Leśniowice, a niżej świąteczne drzewka ustrojone w kolorowe jajeczka i tęczowe wstążeczki:)



Jadę dalej szosą przez pola do rezerwatu.








Rezerwat jest, ale susłów nie było. Podobno się wyprowadziły. Pochodziłam po trawach kserotermicznych, znów  napodziwiałam się widoków, zarejestrowałam, że na zboczach wzgórz jest mnóstwo tarniny, więc jak tu pięknie będzie, gdy ona zakwitnie.. no i pojechałam dalej.







A jeszcze zauważyłam, że sporo w tym regionie różnych kapliczek i krzyży wotywnych, co wieś, co skrzyżowanie, to jakaś stoi.




No i jestem w miejscu spotkania. Zgłosiłam się kiedyś do takiej grupy społecznej "Cmentarze Pogranicza". I dzisiaj w Mołodiatyczach było spotkanie z okazji udostępnienia cmentarza do zwiedzania, wcześniej był zarośnięty krzakami i chwastami, nieoznaczony. Zgodnie z planem, spotkaniu przewodniczył przewodnik opowiadający o historii miejsca i miejscowości.








No i po spotkaniu pomyślałam, że pojadę już z powrotem do domu. Jadę, jadę i nagle na pole z krzaków wyłazi wielki pies, za  nim drugi. I myślę sobie co to za idiota puszcza luzem takie wielkie psy (a jestem świeżo po lekturze "Psa Baskervilów":) I nagle zdałam sobie sprawę, że to nie psy! Podjeżdżam  bliżej, zatrzymałam się na poboczu, grzebię w plecaku za aparatem, ledwo wyciągnęłam,  jak nadjechała jeszcze furgonetka z jakiiś trzema "burakami", i jak tylko podniosłam aparat do zdjęcia, to te debile zaczęły trąbić i moje "psy" uciekły.! I tylko tyle udało mi się sfotografować z tej pary łosi:)


Widziane gdzieś po drodze:







Opuszczałam okolicę już o zmierzchu, więc kolejne zdjęcia robione już w czasie szarówki moim maleńkim aparacikiem nie zachwycają. W zasadzie to zastanawiam się, czy wymienić kaloryfery w domu czy kupić dobry aparat, ale decyzja jeszcze nie podjęta:) Nie bardzo chciałabym w zimie rozpalać ognisko w salonie, ale porządny sprzęt foto też kusi:)







Niżej: Cerkiew św. Mikołaja w Teratynie - wzniesiona w latach 1875-1882 w miejsce rozebranej cerkwi greckokatolickiej, z fundacji kupca Paschałowa (ofiarował 20 tys. rubli) i parafian (ofiarowali po 1 rublu). W latach 1920-1923 świątynia została gruntownie wyremontowana po zniszczeniach z okresu I wojny światowej. W 1946, w związku z wysiedleniem ludności ukraińskiej wyznania prawosławnego, Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny zgodził się przekazać budynek katolikom. Formalnie obiekt w rękach parafii prawosławnej pozostawał do 1947. Najpóźniej w 1953 przekazanie katolikom cerkwi teratyńskiej i gruntów należących dawniej do parafii prawosławnej zostało potwierdzone stosowną umową między Kościołem katolickim a prawosławnym metropolitą warszawskim i całej Polski Makarym.





Żegnałam Teratyn już przy wczesnym księżycu, odprowadzana przez strażników cerkwi, a one jak to prawdziwe "psy" - jeden dobry (dał się ogłaskać), drugi zły (tylko szczekał ) :)

Czarnym wieczorem byłam w domu, zadowolona, zmęczona, napatrzona na piękne krajobrazy, bogatsza o wiele wrażeń  i różnej wiedzy, naoglądana bocianów, zajęcy, ptaków drapieżnych, bażantów, saren i łosi, nasłuchana śpiewu skowronków i innego ptactwa. Odpoczęłam:) I wracam do swojego standardowego trybu życia, czyli wstawania o 9.00, kładzenia się o 1.00:)

33 komentarze:

  1. Pola niczym obrazy, fale, prostokąty, miedze, bociany...
    Taki reset najbardziej lubię, a im więcej niespodzianek w drodze, tym lepiej i ciekawiej.
    W sumie, marzec był jak na razie cieplejszy od kwietnia.
    Na szczęście wiosna radzi sobie dobrze, mimo chłodu:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tymczasem minął miesiąc, wiosna w pełni z letnimi temperaturami. Za oknem wrzeszczy ptactwo, pachnie bez. Jaka szkoda, że czas biegnie tak szybko.

      Usuń
  2. Sumiennie odpowiedziałaś. I na dodatek ciekawie.
    Najbardziej brakuje mi bocianów. To znaczy one tu są ale niewidoczne. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może u Was za wysoko na bociany? Może są gdzieś na włoskich nizinach? W Polsce już mamy bocianięta;)

      Usuń
  3. Magiczny czas u Ciebie- pełen przekrój doznań pogodowych , krajobrazowych i artystycznych. Aż chce się oddychać pełną piersią! A już te łosie... niesamowity obraz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łosie podziwiam i jednocześnie czuję przed nimi respekt, to ogromne zwierzęta, kolosy. W parku dzikich zwierząt na Mazurach podchodzą do ręki, ale tak w naturze w bezpośredniej konfrontacji uciekalabym pędem;)

      Usuń
  4. Wiem , powtarzam się , ale naprawdę powinnaś zająć się tworzeniem przewodników turystycznych .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he...:) Zbyt niecierpliwa na to jestem, już na początku nie mogłabym doczekać się końca, a to nie wpłynęłoby dobrze na zawartość:)

      Usuń
  5. Cudnie, cudnie, cudnie! W ogóle mnie nie dziwi ta Twoja niezaspokojona pasja przemierzania świata 😊. Mam podobnie, też jestem powsinoga tylko chwilowo szyki psuje mi pogoda.
    Pamiętam jak niedawno zastanawiałaś się nad sensem posiadania Karty Seniora i widzisz? Opłaca się. Wybór między kaloryferem a aparatem ciężki ale chyba wiem jak to się skończy - będziesz miała i ciepełko i nowy fotograficzny sprzęt 😊. Też już widziałam dwa bociany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na liście potrzeb jednak na pierwszym miejscu stanęły kaloryfery;)

      Usuń
  6. Witaj ciepłym uśmiechem forsycji  
    Wyciszyłam się i uspokoiłam wędrując z Tobą przede wszystkim przez te przestrzenie i stary cmentarz. Ileż pięknych zdjęć zrobiłaś. Zatrzymałam się tutaj na dłużej. Zawsze jak chcę zatrzymać moje myśli wirujące na karuzeli, to potrzebuję takiej przestrzeni. Niestety u mnie w mieście...:((((
    Lubię też wędrówki po starych cmentarzach.
    Jednak zdjęcie, które przede wszystkim uśmiechnęło się do mnie, jest to z kapliczką. Trochę przysłonięte, ale ja mam słabość do przydrożnych kapliczek.
    Pozdrawiam oczekiwaniem na słoneczną i ciepłą Wielkanoc z moich przedświątecznych stron

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj zostawiam tylko bukiet życzeń:
      wiary –  że wszystko jest możliwe,
      nadziei - że świat będzie lepszy,
      miłości – do bliźniego,
      odwagi - gdy świat przeraża,
      spokoju - w sercu
      i pokoju na zewnątrz

      Usuń
    2. Ismeno, dziękuję za wizyty u mnie. Pozdrawiam o wczesnym poranku pełnym ptasiego świergotu.

      Usuń
  7. Chciałabym wstawać o 6:15. :P Niestety ja do pracy wstaję o 4:15.
    Niby popołudnie masz dla siebie, ale tak naprawdę samopoczucie nakazuje Ci iść wcześnie do łóżka i tyle z tego masz. Po 6 dniach przesypiam 15 godzin.

    Wspaniała ta nasza przyroda. Lubię pagórkowate duże przestrzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrywanie się z łóżka o świcie, a nawet przed, to nie moja bajka. Przez lata wypracowałam inny rozkład dnia, co wynikało z potrzeb i przyzwyczajeń. Były jednak lata, że o 7 musiałam być w pracy, do której trzeba było dojechać odprowadziwszy wcześniej czyli na 6 dzieci do przedszkola. Do tej pory wspominam to jako koszmar. I pisze to po 4 rano:))

      Usuń
  8. Ta 6:15 to jeszcze nie najgorsza pora. Podczas studiów w Krakowie wstawałam o 4, żeby dojechać na zajęcia na uczelni na 8:00. Mieszkasz we wspaniałej okolicy, po raz kolejny zachwyciłam się widokiem cmentarza oraz tak ogólnie, pól. No i oczywiście zwróciłam uwagę na bociany, które powoli docierają do naszego kraju.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja niepracująca sąsiadka codziennie regularnie wstaje o 4. Nie wiem po co:) Ale o 19, kiedy ja się rozkręcam, ona już śpi. Nawet latem. Pewnie dziś wyjątkowo wstałam nawet przed nią:)

      Usuń
  9. Taka wycieczka, to jest Wycieczka!!!
    Łosia zobaczyć w naturze - to cymes wielki! A zresztą, co tu gadać po próżnicy, wszak piękna nasza Polska cała, czyż nie?
    Pozdrawiam pięknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polska jest piękna, a przecież w tylu miejscach nie byłam, tak wielu atrakcje nie widziałam...

      Usuń
  10. Przepiękne zdjęcia zrobiłaś...
    Ale najwięcej mnie wzruszyły bociany.
    Serdecznie pozdrawiam i gratuluję wspaniałej wycieczki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje. Choć bocianów jest więcej w innych krajach Europy, to z jakiejś przyczyny przywlaszczylismy je sobie, jako ptaki polskie:) ładnie się z Polską komponują.

      Usuń
  11. Tak się z Tobą najeździłam i nachodziłam, że aż się zmęczyłam...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a nie wiesz co jeszcze było potem:) Potem, to dopiero było chodzenie:) kilometrami!:) Dziesiątkami kilometrów!

      Usuń
  12. Te Twoje zdjęcia są przepiękne.
    Szczególnie na te obrazy pół nie mogę się napatrzeć...
    Potrzebuję szerokiego oddechu i widoku widnokręgu, ale aby to zobaczyć to bym musiała pojechać gdzieś w nieznane, bo nawet w moich rodzinnych stronach trudno już horyzont zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Wilmo. Pola nadal piękne, zakwitły rzepaki:)

      Usuń
  13. Taka wycieczka to miód dla mojej duszy- kocham wiejskie krajobrazy, rozkoszuję się nimi niesamowicie... Urok tych kolorowych dywanów pól mnie powala :)
    Fajnie sonie żyjesz :) No i a koncerty chodzisz, tak, jak ja :)
    Serdeczności zostawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polu, bardzo mnie cieszy uroda najbliższego świata, a jakieś wydarzenie kulturalne od czasu do czasu oprócz wrażeń artystycznych i estetycznych, to okazja na spotkanie się z innymi ludźmi, też ważny powód na wyjście z domu.

      Usuń
  14. Ależ masz piękne okolice!! najbardziej zadziwiły mnie te wąskie pasy traw (teraz szarych i suchych) między pasami ziemi ornej. Bardzo malownicze :) U nas pola znacznie większe, nie są niczym rozdzielane, no, czasem zaroślami (ale to najczęściej przy rowach melioracyjnych). No i faktycznie ukształtowanie terenu (w końcu to Wyżyna) wspaniale fotogeniczne :) nawet oglądając Twoje fotografie można się zrelaksować. Taki spokój płynie z tych zdjęć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedni mówią, że te pasy pół to efekt działu gruntów pomiędzy dzieci w gospodarstwach. Ale chyba nie zawsze to prawda. Często sąsiadujące pola należą do tego samego właściciela, a miedze to ochrona przed erozja, przed wypłukiwaniem gruntu przez wodę, wszak leżą na stromych zboczach.

      Usuń
  15. Ten wybuch wiosny to u nas taki sobie... Wydaje się, jakbyśmy wciąż tkwili w październiku.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wszystko w porządku u Ciebie? Ta cisza jest niepokojąca ale mam nadzieję, że spowodowana tylko urlopem/brakiem czasu/ lenistwem ewentualnie chwilową niechęcią do blogowania, co sama znam z autopsji. Pozdrawiam przeserdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za troskę, wszystko u mnie dobrze, ale doba za krótka:)

      Usuń